Ania Dziarkowska
Zapraszam na bloga pisanego przez moją żonę. Opowieść o chorowaniu, zdrowieniu, wierze nadziei i miłości.
https://m.facebook.com/skadstoznam/
Nazywam się Eliasz Dziarkowski, mam 26 lat, żonę i 1,5 roczną córeczkę Milenkę.
Kiedy spodziewaliśmy się naszego pierwszego dziecka zacząłem źle się czuć. Często byłem słaby, zmęczony, wciąż chciało mi się spać.
Po kilku tygodniach diagnozowania dowiedziałem się, że jestem chory na nowotwór złośliwy układu chłonnego. chłoniak Hodgkina. Usłyszałem też, że ten nowotwór bardzo dobrze się leczy i mimo, że diagnoza brzmiała strasznie to nie poddałem się złym myślom.
Rozpocząłem uciążliwe leczenie, przyjąłem 12 cykli chemioterapii, jednak po ich zakończeniu badanie wykazało, że choroba się rozwinęła zamiast cofnąć.
Zastosowano kolejna linię chemioterapii jednak i po niej było tylko gorzej. Potem przyszedł czas na leczenie lekiem Adcetris, jednak i on w moim przypadku okazał się nieskuteczny. Podczas przyjmowania tego leku badanie kontrolne wykazało, że mam przerzuty do wątroby, śledziony, osierdzia i szpiku kostnego. Dodatkowo mój stan tak szybko się pogarszał, że niemożliwe stało się jakiekolwiek leczenie chemią... Czułem, że toczę się po równi pochyłej w kierunku...
W międzyczasie też mój osłabiony organizm zapadł we wstrząs septyczny, to jest czwarte i ostatnie stadium sepsy. Miałem ostrą niewydolność krążeniową i ostrą niewydolność nerek. Moje szanse na przeżycie wynosiły jakieś 5%. Lekarz na Intensywnej Terapii powiedział żonie, żeby się ze mną pożegnała. Do dziś pamiętam słowa jakie powiedziała mi wtedy dławiąc się płaczem. Jednak ja resztkami sił i świadomości czułem, że nie mogę się poddać. Miałem w domu Malutką Istotkę za którą tak bardzo tęskniłem... I nie poddałem się.
Jednak po powrocie z Intensywnej Terapii, mimo, ze sepsa była zażegnana stan mojego zdrowia cały czas się pogarszał. Lekarze powiedzieli nam, że ostatnią szansą dla nas jest lek Nivolumab, koszmarnie drogi ale bardzo skuteczny. Dzięki wsparciu wielu życzliwych mi osób udało się kupować ten lek, którego jedna dawka kosztowała 10 000zł, a konieczne było przyjmowanie go co dwa tygodnie. Jesteśmy z żoną tak bardzo Wam wdzięczni, bo dzięki niemu uzyskałem remisję i mogłem być poddany autoprzeszczepowi szpiku.
Jednak nasza radość nie trwała długo, dobrym samopoczuciem cieszyłem się tylko kilka miesięcy. Parę dni temu kontrolne badanie wykazało, że mam wznowę nowotworu. Liczne guzy na lewym płucu, oraz zajęte węzły chłonne i szpik kostny...
Nie potrafię i nie chcę nawet myśleć co dalej...
Jestem młody, mam malutką córeczkę, żonę, która dodaje mi siły. Mam po co i dla kogo żyć. Obiecałem jej, że na szkolnym przedstawieniu będę najgłośniej bił brawo.
I nie zawiode jej.
Chciałbym by nigdy nie zabrakło mi siły żebym mógł za nią pobiegać. Chciałabym żeby mogła przyjść do mnie ze stłuczonym kolanem i ze złamanym sercem...
Boję się.
Zapraszam na bloga pisanego przez moją żonę- nasza opowieść o chorowaniu, zdrowieniu, wierze, nadziei i miłości. Facebook-Skądś to znam.
Zapraszam na bloga pisanego przez moją żonę. Opowieść o chorowaniu, zdrowieniu, wierze nadziei i miłości.
https://m.facebook.com/skadstoznam/
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Anonimowy Darczyńca
od Teresy i Gosi
Anonimowy Darczyńca
Jerzy
Anonimowy Darczyńca
szybkiego powrotu do zdrowia, powodzenia, modlimy sie za wami! :)
Diana Nieckarz
Życzę powrotu do zdrowia!
Anonimowy Darczyńca
Dużo sił do dalszej walki życzy siostra Halina z Niepołomic