Smarkula i jej ropna historia.
Trafiłam pod skrzydła Stowarzyszenia w sierpniu 2018 roku. Zapchlona, zafluczała, kaszląca i chuda jak wiór. Jeszcze zęby mleczne były gdzieniegdzie. Nie wiadomo skąd się wzięłam. Byłam bo byłam. Byłam sama i strasznie lgnęłam do człowieka.
Wzięli mnie bo przecież koci katar łatwo się wyleczy i będzie szansa na dom. Nikt nie spodziewał się, że będą tułali się ze mną od gabinetu, do gabinetu. Nikt nawet nie pomyślał, że mój katar da się tak we znaki. Po zaaplikowaniu pierwszych leków, zaczęły się schody. Drugie, trzecie i cały czas dziwna antybiotykooporność się pojawiała. Smarkałam coraz gorzej. Szła ropa, krew. Doszedł kaszel i duszności.
Testy na fiv/felv poszły do laboratorium, oczywiście negatywne. Morfologia? Raz lepiej, raz gorzej. Postanowiono zrobić rinoskopię, wymaz, bakteriogram, mykologię. Tym razem zaopatrzeni w wyniki weterynarze, ruszyli wg wskazówek tychże badań. I co? I znowu porażka! Animnie wyleczyć, ani zaszczepić, ani wykastrować.
Zdjęcia rtg pokazało jakieś zmiany. Potrzebna była większa diagnostyka.
No to pojechali ze mną do Kliniki w Warszawie na Tomografię komputerową głowy i płuc.
Objawy nasilały się. Doszla duszność. Ropa była gęsta. Moi tymczasowi opiekunowie przy każdym moim kichnięciu biegli z chusteczkami i mnie wycierali. Pyszczek był zawsze w ropie, w krwi.
Męczył mnie ropno-krwisty katar, doszły ruje. A moje ciotki ręce rozkładały.
Aż w końcu dwa gabinety stwierdziły, że nie odpuszczamy. Szukamy dalej. Po konsultacji z inną Panią doktor podjęta została decyzja o ponownej rinoskopii (nie ufali tej poprzedniej) z połączeniem endoskopii. Wzięli mnie z dwóch stron ;) Pobrano materiał do cytologii, histopatologii, ponownej mykologii i antybiogramu. I teraz czekamy co pokażą wyniki. Być może w końcu nastąpi postęp.
Przy okazji narkozy, zostałam wykastrowana. Mimo że mój dom tymczasowy, dzielnie znosił moje rujkowe ekscesy, nie było już na co czekać. Jedna narkoza i pozbyli się moich narządów rodnych. Niestety moje jajniki nie były już w najlepszym stanie. Ale nie ma ich już i nie będą przynajmniej one, stwarzać problemów.
Proszę Was o pomoc. Jak widzicie walka trwa już 7 m-cy. Specjalistyczne badania kosztują i trochę (aż za bardzo) nadszarpnęłam budżet. Wiem, że jak nie nazbieram na swoje leczenie, to inne futrzaki nie będą mogły być zabezpieczone i leczone. Nie chcę być odpowiedzialna za ich śmierć, bo nikt nie będzie się mógł nimi zająć.
Nawet już zmienili mi imię na Jolasia, żeby imię nie zobowiązywało do ciągłych smarków.
Pomóżcie mi proszę
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Grazyna
Zycze zdrówka dla kotki i was kochani. Jestescie wspaniałymi ludźmi.
Stowarzyszenie Kociaki i Psiaki Adopciaki - Organizator zbiórki
Dziękujemy ❤️