Wiecie co to znaczy jak kotki są odbierane interwencyjnie? To znaczy, że kotki mieszkały w bardzo, bardzo złych warunkach, że były chore i że trzeba je było natychmiast z tego miejsca zabrać. My nie znaliśmy innego życia. Tylko głód, zimno i wieczny katar, zapalenie oczek i swędzące uszka. Żadne z nas się nigdy nie zastanawiało czy może być inaczej, bo tak było zawsze. Do jedzonka dostawaliśmy czasem chleb namoczony w mleku, ale często po prostu nic. Nasze mamy kilka razy w roku rodziły kocięta, a przeżywały tylko te najsilniejsze. Chociaż ciocie i wujkowie jak nas zobaczyli to my wcale nie wyglądaliśmy na silnych. Malutki D’Artagnan dusił się w drodze do lecznicy, z Wiktorią i Nike też było bardzo źle, wszyscy mieliśmy okropne biegunki. Zresztą jelitka nadal nie wszystkim nam dobrze pracują. Przede wszystkim czeka nas długie leczenie kataru i brzuszków, a potem sterylizacja i szczepienia. My szybko z lecznicy nie wyjdziemy… Pani doktor dla kotków zrobiłam nam wszystkim takie testy żeby sprawdzić czy my na choroby zakaźne nie chorujemy i się okazało, że Wiktoria i Nike chorują… Ciocie mówią, że to groźna choroba i że muszą podać szybko Wiktorii i Nike leki i że tak bardzo mają nadzieję, że się ten test pomylił, bo czasem się myli… Jest nas sześcioro – ja, rudy kocurek Pufek, malutki czarno – biały D’Artagnan, malutka biało - bura Cookie, śliczna, bardzo chudziutka trikolorka Agunia, ważąca niecałe dwa kilogramy dorosła Wiktoria i Nike o ślicznym rudym futerku. Podsłuchałem, jak ciocie rozmawiały, że takie kotki co miały taki start w życiu to się zawsze długo leczą, że są słabsze, że trzeba kilku miesięcy żeby dorównały rówieśnikom. Wiecie, my jeszcze wszyscy bardzo młodzi jesteśmy. Wiktoria ma może koło półtora roku, Nike, ja i Agunia nie mamy roku, a D’Artagnan i Cookie to jeszcze kocie dzieci. My musimy się wyleczyć, wysterylizować, zaszczepić, Wiktoria i Nike muszą brać specjalny lek, my wszyscy musimy brać leki podnoszące odporność i to takie drogie podobno, w zastrzykach. Sam nie wiem czy jest jakaś szansa, żeby się dla nas pieniążki na leczenie udało uzbierać. Kotków na świecie jest dużo, a my nigdy nikogo nie obchodziliśmy…
Nie mogliśmy ich tak zostawić. Sześć drapiących uszka kotków z zaropiałymi oczkami i takim katarem, że niektóre miały problemy z oddychaniem. Mają kocic katar, świerzb, a dwóm kociczkom wyszły dodatnie testy na kocią białaczkę. Jest cień szansy, że ich stan ogólny zamydlił wynik testu. Musimy wyleczyć je z kataru, świerzbowca, wysterylizować, powtórzyć testy po ukończonej serii leków podnoszących odporność, zaszczepić . Jesteśmy przerażone kosztami, my zwyczajnie tych pieniędzy nie mamy. Tym kotkom jedna my, jako ludzie musimy pomóc, żeby ich chodź troszkę za nasz gatunek przeprosić. To co jest niesamowite to te maluchy cały czas chcą się przytulać, chcą się wdrapać na ręce i mruczą jak kombajny, nie sprawiają żadnych problemów przy podawaniu leków. Rzadko zdarzają się kotki tak ufne… Pięknie Was prosimy o pomoc w opłaceniu powrotu do zdrowia tej zaniedbanej szóstki…
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!