Proszenie o cokolwiek, a zwłaszcza o pomoc, do tej pory nie mieściło mi się w głowie. Ale teraz to moje być albo nie być.
Od kilku lat prowadzę dom tymczasowy Miauczasy (http://facebook.com/miauczasy).
Przygotowuję do adopcji kocięta: odkarmiam, wychowuję, leczę. Zawsze za własne pieniądze - traktuję to jako hobby, a za rozwijanie pasji się płaci, prawda? Do tego pomagam, zawsze nieodpłatnie, w kocich potrzebach: a to zajmuję się czyimś kotem, a to podaję leki, a to w miarę możliwości i wiedzy pomagam w korygowaniu kocich zachowań, a to przyjmuję moje ex-tymczasy do siebie podczas krótkich wakacji nowych opiekunów.
Aż wydarzył się czerwiec 2023: dwie straszne diagnozy, siedem tymczasów w domu z marnymi perspektywami na adopcję w najbliższym czasie i ciągle niezałatana dziura w budżecie po jesiennym fipie Ramena, panleukopenii w domu i walce o życie Torcika.
Nadal ciężko mi prosić o cokolwiek, dlatego ustawiam cel tej zrzutki na 100 zł. Potrzeby są co najmniej 100 razy większe (sic!), ale chcę dać jasny sygnał, że nawet za 100 zł będę bardzo, ale to bardzo wdzięczna.
EDIT: podobno 100 zł wprowadza w błąd. Więc umówmy się, że dla mnie celem i tak jest po prostu zbieranie, a nie zebranie. Aktualny cel to 2000, ale pewnie będę go zmieniać, żeby było jasne, że zbieram nadal.
EDIT2: no cóż... cel zwiększony do maksimum, ale bez napinki i oczekiwań. Po prostu nie chcę już więcej nic tu zmieniać, podwyższać, edytować.
Ale na co są mi te pieniądze dokładnie?
Po pierwsze na tymczasy - wykarmienie, profilaktyka zdrowotna i leczenie siedmiu kociąt to ogrom pieniędzy. Szacuję, że przeciętnie pobyt jednego kociaka u mnie to wydatek rzędu 2-3 tysięcy. Mam ich 7: 2 od kwietnia, 3 od maja, 2 od początku czerwca.
Po drugie na Torcika, czyli mojego własnego kota, któremu utrzymanie tymczasów w pewnym momencie może pozbawić szans na zdrowie. Chłopak od drugiej połowy czerwca zmaga się z chorobą, której leczenie będzie kosztowało ok. 10 000. Składa się na to diagnostyka, leki, badania kontrolne. On się nie poddaje - ja też nie mogę.
Po trzecie na Borysa: też mojego kota, który od polowy czerwca zmaga się z chłoniakiem. Gdyby chodziło tylko o niego, nie byłoby najmniejszego problemu. Ale w połączeniu z Torcikiem i wszystkimi kociętami to po prostu trochę za dużo. Za bardzo. Za szybko.
To, że bez wsparcia z zewnątrz nie będę mogła pomagać kolejnym kotom - to jasne i z tym już się pogodziłam. Ale z tym, że po prostu w pewnym momencie będę musiała wybrać, czy i kogo dalej leczyć - z tym się nie pogodzę.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!