EDIT 2: Załączamy dokumenty z klinik
oraz jeden z rachunków, resztę otrzymamy pod koniec miesiąca:
______________________________
EDIT 1: Nie udało się, Ptasiek odszedł mimo całonocnej walki w klinice i reanimacji... Śpij, kochany, już nic nie boli...
Wczoraj brałyśmy udział w akcji ratunkowej potrąconego kocura. Informacja o nim dotarła do nas z posta Zuzanny Banach, która prosiła o wsparcie - była świadkiem zdarzenia i zatrzymała się by udzielić mu pomocy.
Kocur w szoku przeczołgał się do najbliższego, w jego odczuciu bezpiecznego miejsca... rury łączącej rów biegnący wzdłuż ulicy. Jej długość wynosiła przynajmniej 20 metrów, z żadnej strony nie mogliśmy go dosięgnąć (a pomysłów na to mieliśmy tysiące!)
Wyciągnięcie go stamtąd trwało 4 godziny - tyle czasu spędziliśmy leżąc na zmianę na ziemi po dwóch końcach rury, nasłuchując jęków bólu kota i szalejąc z niepokoju - czas uciekał, kociak słabł...
Udało się tylko dzięki współpracy z wolontariuszami Animal Security, zaangażowaniu okolicznych mieszkańców, naszej niezawodnej Hani i... bohaterki całego zdarzenia: Joli Długaj, która wczołgała się do otworu o średnicy ok. 30cm i wyciągnęła z niej konającego zwierzaka (co sama przypłaciła wizytą na SORze!)
Prosto z miejsca zdarzenia przyjęła nas dr Patrycja z Weterynaryjnego Centrum Garfild, która po wstępnych oględzinach przerażonego, obolałego zwierzaka zadecydowała o przewiezieniu go do całodobowej kliniki celem hospitacji i poszerzonej diagnostyki.
Ogromny, futrzasty kocur dostał imię Ptasiek (wiecie, jak to jest, jak patrzycie na takiego biedaka i nagle po prostu serducho Wam podpowiada?)
Rokowania są ostrożne - był potwornie wychłodzony (temperatura niemierzalna), pokryty kleszczami, stracił kilka zębów, na głowie ma kilka otarć ale co martwi nas najbardziej to duża ilość skrzepów krwi w pęcherzu (możliwy wylew jego zawartości do jam ciała) oraz bezwładny ogon świadczący o urazie miednicy lub kręgosłupa...
Czekamy na informacje z kliniki, wiemy jednak że nie możemy zakładać żadnego dobrego scenariusza - to będzie dłuuuuuuuuuga droga do zdrowia, byle Ptaśkowi starczyło sił, to obiecujemy towarzyszyć mu przy każdym kroku.
Na ten moment wiemy że koszty ratowania jego życia do rana wynoszą nas około 1200zł, a to dopiero sam początek...
Błagamy, z całego serca błagamy o pomoc, żebyśmy niczego nie musiały mu odmawiać - całe grono ludzi zaangażowało się by dać tej historii happy end ale wyciągnięcie go z potrzasku jest połową sukcesu - reszta zależy od jego woli walki!
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!