Theo, tak dostał na imię w naszym domu tymczasowym. Trafił do nas po zgłoszeniu przez jedną z działkowiczek, że ktoś wyrzucił na działki małe kocięta. Po przyjeździe dowiedzieliśmy się, że kociaki są tam już około 5 dni same bez mamy. Maluchy w wieku około 4 tygodni...
Theo wraz z bratem zostali zabrani z tego nieprzyjaznego dla nich miejsca gdzie wiele kotów straciło życie: zabijane przez działkowiczów, no bo kot to przecież "szkodnik".
Ich los wreszcie się odmienił, ponieważ znalazły wspaniałą rodzinę. Lecz i ta bajka nie trwała wiecznie. :( Chłopcy musieli wrócić do nas z adopcji z powodu na który byśmy sami nigdy nie wpadli, niestety życie pisze różne scenariusze.
Mike szybko doszedł u nas do siebie lecz Theo bardzo tęsknił za swoją rodziną. Snuł się po domu jak cień cały czas się chowając, mało jadł, był smutny. Gdy myśleliśmy, że zaczyna akceptować swoją stratę, zauważyłam że jego ciało - poduszki na łapkach, trzecia powieka są całkiem żółte. Zaczął także chudnąć. Przez to, że mało z nami przebywał nie byliśmy w stanie tego wcześniej zaważyć. Następnego dnia od razu pojechaliśmy z nim do weterynarza. Po wstępnych badaniach usłyszeliśmy wyrok, choroba która zabiera wiele kotów. :((
Cichy morderca, który wyciągnął swe łapy po tego i tak już bardzo biednego kociaka.
Mike i Theo są bardzo ze sobą zżyci dlatego nie wyobrażamy sobie co stałoby się z Mike'iem gdyby zabrakło jego brata...
Najmocniej Was błagamy, pomóżcie nam go uratować, by wreszcie mógł zaznać szczęścia i prawdziwego życia - bez smutku i cierpienia! :(
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Anna Majewska
Walcz Kochany, trzymam za Ciebie kciuki, dasz radę Maleńki. ❤❤❤