Dodatkowe koszty. Ostre krwotoczne zapalenie jelit i guz listwy mlecznej u Pyzy :(
Potrzebujemy Waszego wsparcia. W tej chwili mamy pierwsze 3 psy. Niebawem dołączą kolejne. Bieżące info na naszym profilu Facebookowym.
A to ich historia:
Otrzymaliśmy zgłoszenie o gromadzie małych piesków w potrzebie. Sarenek. Inspektorzy pojechali na miejsce.
Wiedzieliśmy, że gospodarze są ubodzy. Spotkało ich ostatnio kilka nieszczęść.
Sami żyją w urągających warunkach. W zimnie i ubóstwie.
Zabraliśmy karmę, by zwierzęta nie głodowały. Z relacji świadków na 12 sztuk podawane było 400 gram płatków owsianych gotowanych w wodzie... nie każdego dnia.
To co spotkali na miejscu inspektorzy, to tragedia ludzi i zwierząt 😭
Duży dom, zdewastowany, szyby w oknach pokryte lodem. Posesja nie ogrodzona. Z domu dobiegało szczekanie wielu psów. Z kojca patrzył piesek w typie beagla. Na wycieraczce kulił się kot.
Gospodyni około 60 lat. Przyznała, że nie stać ją właściwie na nic. Że syn chory(wypadek przy żniwach, przebywa w szpitalu). Drugi pracuje dorywczo. Że nikt im nie pomaga. Psów dużo, bo syn łapie i przynosi.
Żaden zwierzak nie zaszczepiony. Żaden nie kastrowany. Minimum 2 psy odseparowane na nie ogrzewanym piętrze. Wszędzie bałagan, odchody, fetor mimo ujemnych temperatur. Zwierzęta zaniedbane i chude. Koty z biegunką, infekcjami, kocim katarem.
Początkowo o oddaniu zwierząt nie było mowy. Bo dziecko będzie płakać, przeżywać. Bo kocha. Bo jej nie wybaczy.
Dziecko, o którym mowa ma 41lat.
Pani zgodziła się finalnie zrzec zwierząt. Zabraliśmy dwa wychudzone psy z pietra. Niestety tylko tyle wolnego miejsca w domach tymczasowych. A schroniska nie mamy.
Przemarznięte i przerażone. Po oględzinach w gabinecie weterynaryjnym okazało się, że suczka niedawno rodziła. Ma mleko. Ma również liczne guzki i zgrubienia na listwie mlecznej. Zabierano jej szczenięta i nie pozwalano karmić. Stan zapalny, ból. Cierpienie matki, której odbiera się dzieci... rodziła wiele razy. Trzymana była stale z samcem. Nikt nie zapobiegał, ale pozbywał się maluszków. Inspektorzy próbowali się dowiedzieć co dzieje się ze szczeniętami. Usłyszeli:" no trzeba sobie radzić. Normalnie. Bo po co tyle..." .
W kolejnych dniach wróciliśmy po kolejne zwierzaki. Po najbardziej potrzebujące. Po kociaka i psa z kojca.
Niestety. Tego dnia inspektorzy spotkali się z wrogością i agresją. Na miejsce przyjechali pracownicy urzędu gminy i opieki społecznej oraz funkcjonariusze policji. Byli dużym wsparciem. Zaangażowali się w ratowanie zwierząt.
Okazało się, że rodzina wielokrotnie otrzymywała pomoc. Że często ją odrzuca lub marnotrawi. W domu jest problem z nadużywaniem alkoholu. Brakuje już pomysłów jak wesprzeć tę rodzinę.
Po długich negocjacjach. Gospodyni otworzyła kojec i przegoniła psa. Byle nie został zabrany... Pies siedział w zamarzniętych odchodach. Bez wody i jedzenia ( w pojemniku zamarznięte płatki owsiane). Mimo naszej pomocy w postaci zapasu karmy, zwierzęta jej nie dostały... posiadał budę z pustaków, w niej odchody i brak jakiejkolwiek izolacji czy wyścielenia. Trząsł się z zimna. Tego dnia było -11'C‼️ pies bez podszerstka, wygłodzony, bez możliwości ogrzania się.
Pies poszedł w pola... W całym tym zamieszaniu nie udało się go schwytać. Wrzaski, przepychanki itp. Udało się go namierzyć po dłuższym czasie.
Do domu nikt nie został wpuszczony. Mimo upomnień i rozmowy, starań ze strony urzędników i funkcjonariuszy.
Inspektorzy byli zdeterminowani by zabezpieczyć kociaka w tragicznym stanie. Czekało na niego miejsce i opieka w innej fundacji. Po długich negocjacjach przez okno kotek został podany przez jednego z dorosłych synów kobiety. Właścicielka nie zważając na kruchość małego kociego ciałka próbowała go wyrwać i wypuścić. By uciekł jak pies. Drugi raz ten manewr się nie udał. Kocie dziecko osłonił inspekter i nie pozwolił go sobie odebrać. Kotek bez oka i z wrzodem na drugiej gałce ocznej szczęśliwie został zabezpieczony. Jest już w bezpiecznym miejscu, otoczony bardzo staranną opieką.
Syn przekonał matkę żeby oddała wszystkie zwierzęta. Umówiliśmy się na dzień i godzinę. Zabezpieczyliśmy miejsca. Wsparcie i inicjatywę wykazali również urzędnicy. Masa ludzi i dobrej woli. Mimo wszystko chęć pomocy.
Niestety. Kiedy pojechaliśmy zgodnie z umową przewieść zwierzaki zastaliśmy zamknięte drzwi, a przed nimi list na taczce z podarowaną karmą...
W tym momencie wyczerpaliśmy wszystkie drogi polubownego dojścia do kompromisu. Wkraczamy na ścieżkę formalną.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Dajankaa
♡♡♡