Trzy wolnożyjące koty z mojego osiedla (Czeladź) potrzebują naszej pomocy!
Ale żebym mogła im pomóc, potrzebuję do tego Waszej pomocy... Tricolorka (ich matka) i biało czarna to prawdopodobnie kotki a rudo biały to kocurek. Urodziły się w maju. Żeby za chwilę nie było tam 30 kotów muszą zostać jak najszybciej wykastrowane a przy okazji odrobaczone. W uszkach na 99 % mają świerzb na który trzeba będzie podać odpowiedni środek. Dodatkowo kocia mama podobno już od dłuższego czasu kuleje z nieznanej przyczyny i od kilku dni ma też coś z oczkami 😔 Dlatego już na jutro rano (07.12) zaplanowałam próbę jej złapania jako pierwszej i zawiezienia do przychodni weterynaryjnej "SmartPet" w Katowicach gdzie zrobimy wszystko, co będzie trzeba, no i na co pozwolą nam finanse, które dopiero muszę na ten cel uzbierać. A następnie na dniach będą podejmowane próby złapania jej dzieci. Nie będzie to proste i nie wiadomo jak długo będzie trwało bo te dwa "małe" są pół dzikie i nie ufają- nie dają się dotknąć obcym a nawet jeszcze karmicielowi. Bo koty te mają karmiciela, mocno starszego już Pana, który robi wszystko, by codziennie im coś do jedzenia przynieść. Ufają mu z dnia na dzień coraz bardziej i bardzo cieszą się na jego widok. Spacerują za nim po osiedlu, czasem odprowadzają go nawet do domu... Ale ciągle na bezpieczną dla siebie odległość...
Dlatego może musieć w ruch wejść klatka łapka. A czy do niej wejdą to już pytanie bez odpowiedzi... Tricolorka Madzia - bo tak ją Pan nazwał - wskakuje mu już na ręce i kolana i na nich po chwili zasypia...
Bardzo chciałabym móc im pomóc. Chciałabym móc pomóc tu i teraz. Już. Najlepiej wszystkim trzem na raz. Chciałabym móc nie musieć czekać. Nie musieć czekać aż będą do tego potrzebne finanse. Nie musieć wybierać komu mogę pomóc, a komu nie 😔
Ale jeśli obecny miesiąc ma dać odpowiedź na pytanie, czy nie będę zmuszona zaprzestać swoich działań wolontariackich i całodobowej pomocy zarówno ludziom jak i zwierzętom, to muszę działać w miarę możliwości finansowych. Moich i Waszych. Czyli mówiąc najprościej - poczekać aż one będą. Kociakom sąsiadka zamówiła jakąś porządniejszą, ciepłą budkę bo te które mają na ten moment są lekko mówiąc beznadziejne... także na dniach ona do nich dotrze.
Kastracja jednej kotki w przychodni wet z którą współpracuję to dla mnie koszt 100 zł (a są dwie kotki więc x2) a kocura 50 zł. Do tego odrobaczenie Advocatem całej trójki to jakieś ... (jutro zapytam ile dokładnie bo nie chcę strzelić za dużo ani za mało). No i kotce muszą zostać opatrzone oczka a także podejrzewam, że z racji, że kuleje i nie wiadomo czemu, zostać wykonane zdjęcia RTG. O to ile złotówek potrzebuję na wykonanie takich zdjęć też zapytam jutro.
Jeśli z uzbieranej kwoty coś na koniec zostanie, zakupię im za całą pozostałą sumę karmę. A zwirek i karmę potrzebne na czas ich pobytu w przychodni mam obecnie na stanie więc zawiozę.
_________________________
Kim jestem?
Zdecydowanie łatwiej będzie mi powiedzieć kim nie jestem. Nie jestem żadnym schroniskiem, fundacją ani stowarzyszeniem tylko w pełni prywatną osobą, wolontariuszką od 7 lat starającą się każdego dnia zmieniać świat na lepsze 👊 Jestem osobą, która na to co robi nie dostaje żadnych dotacji ani pieniędzy (jak np 1 %, czy zbiórki do puszek itp) chyba że o nie poprosi ludzi o ogromnych sercach którym los bezdomnych zwierząt nie jest obojętny ❤
Najkrócej, ale najlepiej opisał to Dziennik Zachodni do którego zostałam nominowana w plebiscycie Osobowości Roku 2019 w kategorii "działalność społeczna i charytatywna", który końcem lutego bieżącego roku wygrałam ❤:
https://dziennikzachodni.pl/p/kandydat/marta-magdalena-cichy%2C1143415/#sms-plebiscyty
Zapraszam wszystkich zainteresowanych pomocą na mój profil na fb:
https://www.facebook.com/marta.cichy.33
na którym na bieżąco opisuję historie ratowanych przeze mnie zwierząt a także rozliczam się z otrzymywanych od Was pieniędzy zbiórkowych 🙏
Pozdrawiam serdecznie i głęboko liczę na pomoc,
Marta Cichy - Wolontariusz ds. ratowania ludzi i zwierząt 🐾
EDIT 08.12
Madzia trafiła do przychodni weterynaryjnej wczoraj tj. 07.12 przed południem.
Wsadzana przez Pana karmiciela do transporterka nawet nie walczyła i nie protestowała.
Jest już wysterylizowana
odrobaczona i odpchlona 🙂
Zdjęcia RTG nie wykazały żadnych nieprawidłowości, za to okazało się, że na poduszce kotki jest duży ropień spowodowany wbiciem się czegoś w nią.
Dlatego kulała i ją bolało 😔🙁
Rana została oczyszczona, dostała antybiotyk w zastrzyku działający przez 2 tygodnie, żeby nie trzeba było jej codziennie kuć.
Oczko okazało się być na szczęście tylko zadrapane, być może przy zabawie z dzieciakami.
Po zaledwie jednej dobie w przychodni nie mam już grama wątpliwości, że kotka na osiedlową ulicę trafiła rzeczywiście prosto z domu 💔
Jest bardzo fajna, przymilna, obsługiwalna u weterynarza...
Cały czas chce być przy człowieku...
Dlatego jutro pobieramy krew do badań oraz testów fiv/felv i zaczynamy szukać bezpiecznego, niewychodzącego, kochającego domku dla tej cudownej księżniczki ❤
Doskonale wie do czego służy kuweta, jest ufna nawet w stosunku do obcych osób, głośno mruczy jak traktorek, zasypia na kolanach człowieka. Ma około 2 lata.
Przebywa tymczasowo w przychodni weterynaryjnej w Katowicach gdzie czeka z nadzieją na nowy, tym razem prawdziwy dom...
I wierzy, że już nie będzie musiała wracać do zimna, na ulicę... zresztą... nie pozwolimy na to!
Może pomimo trudnych czasów w czyimś sercu, domu i kanapie znajdzie się dla niej miejsce?
Kotka jest zdecydowanie za gruba 😔
Waży prawie 4,5 kg... czyli o jakieś 1,5 za dużo...
Dlatego też musiała na już wejść na karmę o niskiej zawartości tłuszczu i taką też będzie musiała mieć podawaną przez nowych właścicieli jak już ich (mam nadzieję, że) znajdzie...
Nie może już przytyć więcej a wręcz MUSI schudnąć!Gdyby wróciła na ulicę, gdzie śmieciowe jedzenie leży gdzie się tylko nie obejrzy i go nie brakuje... to wątroba i serce szybko by siadły a ona by się po prostu już niebawem zniszczyła 😞 DZIĘKUJĘ OGROMNIE WSZYSTKIM ZA BŁYSKAWICZNE UMOŻLIWIENIE MI DZIAŁAŃ I POMOCY ❤🐈
Walczę teraz z jej dziećmi, z ich złapaniem do zabiegów ale są na ten moment nieuchwytne 🙁
Niestety dzisiaj pomimo dwóch godzin rannego siedzenia i pilnowania klatki łapki żaden z 🐈 nie postanowił do niej wejść 🙇♀️
Nie mogę pozwolić sobie na przeziębienie się, a jeszcze kilka dni i będzie to nieuniknione.
Największy problem jest taki, że one w ogóle nie są głodne...
Ale jak maja być głodne jak co chwilę ktoś im coś przynosi i daje i zostawia...
A na jednym z tamtych balkonów mieszka właścicielski kot, który też ma tam zawsze jedzenie.
I żadna kartka żeby tego nie robić tego nie zmieni, bo samego karmiciela - starszego Pana też nie udało się przekonać do tego...
Nawet ścieżki przed klatką z tuńczyka nie ruszyły...
A wątróbką zamiast jeść to się bawiły 😔
Dziś wieczorem zaniosłam jednej Pani stamtąd transporterek bo mówiła, że jak przychodzi do nich rano o 5 to rudy czeka już na gangu klatki schodowej i że głaska go i nawet podnosi.
Mam więc głęboką nadzieję, że się uda, że go tam wsadzi, zamknie i zadzwoni do mnie i po niego pójdę.
Zostałaby wtedy tylko ta czarno-biała artystka która nie ufa nikomu, nie podchodzi na bliższą odległość i do klatki też wejść nie chce...
Ja sama planuję wybrać się tam jeszcze znowu dziś i nastawić na godzinę klatkę łapkę około północy.
I będę siedzieć gdzieś w okolicy i pilnować. Albo pochodzę po osiedlu i wrócę po jakimś czasie.
Chyba, że wcześniej zamarznę.
EDIT 09.12.2020
Niestety pomimo zarwanej nocy spędzonej na dworze chodząc po osiedlu w kółko i w te i we wte żeby nie zamarznąć (bo na minusie było na pewno) pilnując klatki łapki nie udało się złapać żadnego z kociaków od kotki Madzi 😞
Chwilę po 1:00 do klatki wpadł jakiś całkiem obcy kot, wypuściłam go, nastawiłam klatkę z powrotem.
Rudo białego nie widziałam w ogóle, ani w nocy ani rano, za to już wiem, że czarno biała kotka do klatki ani nawet do niej (zarówno przykrytej i odkrytej) na 100 % nie wejdzie.
Bez znaczenia jak fajne żarcie będzie w środku.
Spędziła przy niej kilka godzin, od 2 do 6:30. Spacerując sobie obok...
Nawet gram jedzenia z tak zwanej ścieżki przed klatką nie zniknął.
Mało tego, kiedy przyszłam tam ostatni raz, żeby zabrać już klatkę i wrócić w końcu do domu, koło miejsca bytowania kotów porozkladane były dwie, jak nie trzy miseczki ze świeżym suchym, mokrym i jakimś mięsem.
Ale są tak przeżarte i mają tam taki nieograniczony dostęp do jedzenia, że nie dziwię się już nawet temu...
Jeśli tak to tam wygląda to trzeba będzie czekać aż koty karmicielom zaufają w pełni i będą w stanie je złapać na ręce i wsadzić do transporterka.
Tylko... jaka jest pewność, że stanie się to kiedykolwiek?
Pani która miała rano spróbować złapać rudego do transporterka nie zadzwoniła, czyli też jej się nie udało...
Będę myśleć co jeszcze wypróbować...
Co jeszcze można zrobić żeby się udało...
EDIT 12.12.20
Kotka Madzia została wczoraj zaszczepiona na choroby zakaźne (łącznie z białaczką)
zachipowana 🤗
Dziś uregulowałam za nią płatność na łączną sumę 510 zł za to, co zostało przy niej od początku pobytu w klinice do dnia dzisiejszego zrobione (odrobaczenie, odpchlenie, antybiotyk działający dwa tygodnie, sterylizacja, testy fiv/felv, badanie krwi + wymieniona wyżej szczepionka i chip)
Wszystkie usługi zostały (jak zresztą przy każdym ratowanym przeze mnie bezdomniaku ♥️) wykonane w dużo mniejszych cenach, a oprócz tego nie musiałam płacić za wykonane zdjęcia RTG łapki 😍
Kwota która w krótkim czasie uzbierała się z Waszą pomocą na zbiórce kociaków pozwoliła mi pierwszy raz od dawien dawna na tak swobodne działania bez grama stresu 👊
I bez nawet chwili myślenia, czy mam możliwość cos zrobić czy muszę odpuścić z powodu braku finansów.
Dzięki temu kotka do nowego domu (już w przyszłym tygodniu) pójdzie przygotowana w 100 % ♥️
EDIT 14.12.2020
Przekazuję piękne info które bardzo rozpromienia i rozgrzewa moje serce ❤️
Kotka Madzia została dziś adoptowana 😍 Zamieszkała w Będzinie 🤗 W zwierzolubnym domu z mocno starszym, niewidomym już małym psiakiem (nikt nie wchodzi sobie w drogę bo ani jeden zwierzak ani drugi nie jest konfliktowy) i dwójką nastoletnich dzieci 🤗 I u jednego z nich wybrała sobie miejscówkę do spania 🐾 W łóżku, pod kołderką 👸 Księżniczka 💝 Przez zimę na balkonie zostanie zamontowana siatka co by nasza cudowna księżniczka była już zawsze bezpieczna 😊 Żeby od wiosny mogła sobie obserwować wielki świat i ulicę prosto z ciepłego, kochającego domu 💞 Ulicę, na której spędziła prawie rok czasu po tym jak ktoś z niewiadomych przyczyn ją tam porzucił... Wiemy natomiast za to doskonale, że takiego cudownego, wyjątkowego kota to ze świecą szukać... 😻 I że taki kot jak Madzia zdarza się raz na milion 😎
Próby złapania jej dzieci (przeze mnie i samych karmicieli) bez zmian, nieudane... ☹️
Próbujemy wieczorami, w nocy, nad ranem, w ciągu dnia... Na klatkę łapkę, kennel klatkę, do rąk, transportka...
EDIT 22.01.2021
Wspaniałe info na koniec dnia ❤️
Karmicielom udało się dziś wieczorem schwytać rudo - białego kociaka którego próba złapania trwa od początku grudnia 👊
Na dworze została już więc tylko jego siostra - tzn prawdopodobnie na 99 % jest to kotka (niestety ciągle i w żaden sposób nieuchwytna 🙁) ale nie poddajemy się!!!
Szczególnie że kotce wielkimi krokami zbliża się pierwsza rujka...
Mamy tu jeszcze sporo wolnych złotówek 🐾
Pieniążków starczy więc zarówno jeśli kociaka będzie czekać tylko kastracja i odrobaczenie (a potem powrót do miejsca bytowania) jak i wtedy, jeśli okaże się, że (oczywiście nie robiąc mu krzywdy i nie próbując oswajać go na siłę) będzie można mu szukać domu i uniknąć jego powrotu na dwór. Czas pokaże jak będzie.
Dzisiejszą noc spędzi w garażu a już jutro rano pojedzie do przychodni weterynaryjnej w Katowicach 🤗
EDIT 23.01
Kociak Rudi jest już wykastrowany, odrobaczony i odpchlony 🤗
Choć przez 8 miesięcy czyli od dnia narodzin był on kotem wolnożyjącym to już na ten moment myślę, że jest ogromna szansa na to, że nie będzie musiał wracać do ulicznego życia.
Zobaczymy w poniedziałek jak się będzie czuł i odnajdywał w 'zamknięciu' :)
Jest czyściutki, nie ma swierzbu ani kociego kataru 😇
Jeśli okaże się kotem współpracującym z człowiekiem to zrobimy mu testy fiv/felv i zamieszka w pokoju adopcyjnym w którym będzie czekać na bezpieczny, odpowiedzialny, niewychodzący dom 🐾
EDIT 25.01.2021
Rudi przywitał mnie (obcą osobę) dziś rzucając mi się w ramiona i tuląc, głośno przy tym mrucząc 😍 co było w sumie nie do wiary... Testy fiv i felv wyszły mu ujemnie, jest czyściutki dlatego też już dziś trafił do pokoju adopcyjnego w którym będzie mieszkał do czasu znalezienia domu ❤️
Musi nauczyć się jeszcze od reszty kotów załatwiać do kuwety i niebawem będzie mógł rozpocząć poszukiwania kochającego domu 🏠
Jutro zapłacę w przychodni paragon na kwotę 140 zł za jego kastrację, odrobaczenie, odpchlenie oraz wykonanie testów fiv i felv. Przed nim (z planowanych, standardowych wydatków) jeszcze w najbliższym czasie chipowanie i dwa szczepienia na choroby zakaźne 🤗
EDIT 26.01
Dług za Rudiego zapłacony 🙂
EDIT 05.02.2021
Rudi [*]
Odszedł w środę (03.02) nad ranem za Tęczowy Most 😭
Choć był od ponad tygodnia pod opieką i kochany to dalej był on bezdomny 🙁
Nie zdążył doczekać swojego domu, nie dane było mu żyć długo i szczęśliwie 💔
Przegrał walkę z paneleukopenią, która do końca nie dawała o sobie znać a jak już dała to było za późno 😥
Nie udało się go uratować :( We wtorek nastąpiło gwałtowne pogorszenie, pojawiła się hipoteza, że może połknął jakieś ciało obce (np kawałek zabawki) dlatego od razu wykonaliśmy zdjęcia RTG i badanie USG ale żadne z badań nie wykazało nieprawidłowosci i to wykluczyło. Pobraliśmy mu krew (choć była taka gęsta że cudem się to udało zrobić) ale kiedy dzień później rano przyszły wyniki (fatalne)
on już nie żył 🙁 Jest to choroba bardzo zakaźna, szybko postępująca (ale zarazem około 2 tygodnie się w organiźmie rozwijająca) dlatego wszystkie koty które miały z nim styczność w przychodni przez czas jego pobytu zostały poddane testom i leczeniu (dodatni objawowemu, ujemne zapobiegawczemu) . Dziś dowiedziałam się ile mam do zapłaty na ten moment (łącznie jest to kwota 282,02 zł) za wykonanie wszystkim kotom testów, za samego Rudiego (jego badania i test), no i leczenie Murzynka, którego Rudi właśnie zaraził.
Jutro wszystko ureguluję. Na razie przez te 3 dni byłam psychicznie wyjęta z życia. Nie umiem dalej pogodzić się z tym co się stało. A najgorsza w tym wszystkim i tak jest świadomość, że siostra Rudiego, Skarpetka jest dalej na dworze, nieuchwytna i na 90 % też jest zarażona bo przecież one miały codziennie bliską styczność... A jeśli jest zarażona to umrze ona w dużym, niewyobrażalnym cierpieniu 😭 Nie będzie szans jej w żaden sposób pomóc. Jestem w kontakcie z Panem karmicielem, ma próbować ją złapać. Bo i tak miała i ma przyjechać na zabieg sterylizacji... Może choć jej uda się pomóc na czas... Pan mówi, że nic złego jej się nie dzieje, wygląda dobrze i ma apetyt.. Ale biegunki ani wymiotów to on nie zobaczy przy kotach mieszkających i załatwiająch się na dworze... Jestem załamana 🙁🙁
A u ich mamy, kotki Madzi, która została adoptowana po krótkim pobycie w przychodni również małe problemy... Kilka dni temu miała usuwany ogromny ropień z pyszczka (były przypuszczenia że to przez to miała problemy z oczkiem) ale niestety, pomimo usunięcia zębów nic się nie poprawiło a wręcz z oczkiem jest jeszcze gorzej niż było 🙁 Umówili więc jej wizytę u okulisty...
EDIT 06.02.2021
Zgodnie z założonym planem uregulowałam dziś płatność w przychodni.
Rudi:
Zarażony Murzynek i testy pozostałych kotów:
Na zbiórce pozostało więc
320,98 zł wolnych środków. Pieniędze czekają i czekać będą na Skarpetkę. Cały czas ogromnie wierzę, że jej nie spotka ten okrutny los co jej brata 🙁😭 że uda się ją złapać, że dotrze na zabieg sterylizacji... Że jest zdrowa...
EDIT 07.04.2021
Jako, że w kopercie zbiórki wirtualnej adopcji nie było potrzebnej na dziś kwoty (192 zł), skorzystałam z finansów z tej zbiórki. Kwota która tu została miała czekać aż uda się w końcu schwytać do zabiegu sterylizacji kotkę Skarpetkę (jako jedyna z ich trójki, kompletnie dzika została na dworze) ale robione było wszystko co się tylko da i nie ma na jej złapanie na ten moment najmniejszych szans.
Jeśli przyjdzie dzień, w którym się to uda to pieniądze się znajdą.
Tymczasem nie ma co ich trzymać, kiedy gdzie indziej są potrzebne.
Tym samym zostało tutaj 128,98 wolnych złotówek.
EDIT 01.01.2022
Rok i trzy tygodnie.
Dokładnie tyle czasu trwało złapanie kotki Skarpetki u mnie na osiedlu.
Kiedy była jeszcze za mała na zabieg kastracji (zaledwie kilkutygodniowa) złapała się do klatki łapki ktora była nastawiona przez znajomych na jej mamę.
I wypuszczona z powrotem na dwór.
Dlatego też miała uraz i już nigdy więcej do takiej nie weszła a wręcz nawet trzymała się od niej po prostu z daleka.
Spędziłam wiele godzin, dni a ostatecznie tygodni zarówno w dzień jak i w nocy, kiedy było ciepło ale też wtedy kiedy było cholernie zimno, by pilnować przed kradzieżą postawionej pod balkonami klatki (za każdym razem ją tam bez auta po osiedlu nosząc) ale też żeby wypuszczać z niej na bieżąco inne koty które w poszukiwaniu jedzenia się do niej lapały i wszystko "psuły".
Niestety żadna klatka, ani taka za 100 zł ani taka za tysiąc złotych nie przyniosła rezultatu.
Kotka do niedawna ufała (na tyle by spokojnie ją złapać albo chociaż pomóc mi złapać) tylko jednej osobie (starszy Pan karmiciel) która (po zaledwie jednej nieudanej próbie złapania) stwierdziła, że jak został tylko jeden kot to niech sobie już ten jeden będzie i że tabletki na zatrzymanie (czy tam w ogóle nie pojawienie się) ruji na pewno zabezpieczą ją przed ciążą i porodem (wszystkie inne koty z tego stada które tam wtedy były zabrałam i na ulicę już z powrotem nie wróciły)
Mówiłam że tak nie będzie (nie ma szans dopilnować zjedzenia w karmie każdej podawanej tabletki prowery kiedy kot ma dostęp do jedzenia na każdym kroku, non stop i wcale głodny nie jest + jest ryzyko wystąpienia nowotworu przy długotrwałym tego podawaniu) i nie było...
Szczególnie że o kastrację pozostałych wolnożyjących kotów stamtąd zadbałam ale co z tego jak przychodziły tam "szczęśliwe" wychodzące, również niekastrowane koty których właściciele takim debilnym postępowaniem przyczyniali się do powiększania ogromnego już grona bezdomnych kotów??
Skarpetka zaszła więc w ciążę i urodziła (NA CAŁE SZCZĘŚCIE TYLKO JEDNO) małe o którego zabieg na własny koszt zadbają już karmiciele którzy planują kotkę adoptować - zabrać do siebie do domu.
Pomóc próbowało przez cały ten okres wiele osób mieszkających na osiedlu którym bardzo zależało na pomocy kotce ale nikomu mimo regularnego karmienia nie pozwoliła podejść do siebie na odległość mniejszą niż kilka metrów, o jej dotknięciu można było tylko pomarzyć.
Kilka miesięcy temu zainteresowały się nimi moje znajome również z osiedla które codziennie i stopniowo przyzwyczajały je do swojej obecności, przy okazji karmienia.
Aż tydzień temu w niedzielę 26.12 stał się świąteczny CUD 😍
W końcu ją podstępem złapały, po kilku wcześniejszych nieudanych próbach.
Skarpetka spędziła dwie noce w moim garażu i we wtorek rano pojechała na darmowy zabieg kastracji [ze środków miasta] gdzie po zabiegu spędzi 7 dni i we wtorek 04.01 wróci w swoje miejsce bytowania bo jest kotem typowo wolnożyjącym i w 200 % dzikim, niewspółpracującym, nieodnajdującym się w zamknięciu czy w ogóle przy człowieku
(nie jadła, załatwiała się pod siebie, atakowała przy każdej próbie otwarcia klatki). Pozostawione tutaj 129 zł na ten właśnie szczególny dzień (jako, że udało się to zrobić ze środków miasta) (po to w końcu są i jak tylko da się skorzystać to trzeba) z dniem dzisiejszym przekładam do koperty wirtualnej adopcji (będzie akurat na zbliżającą się wielkimi krokami sterylkę mamy Gwiazdki, Zorra i Melisy)
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Sylwia Burczyk
Na kastrację dla kociaków, niech reszta zbiórki pójdzie na inne potrzebne dla nich rzeczy!