Drodzy Państwo, zwracam się do Was wszystkich z ogromną prośbą w leczeniu Misi.
Misia jest 12-letnią bardzo spokojną i grzeczną kotunią. Jest z nami od 8 lat, kiedy to została porzucona przez swoja poprzednią rędzinę adopcyjną. Misia jest moim oczkiem w głowie i nawet nie chcę wyobrazić sobie, że coś złego mogłoby jej się stać.
Kilka tygodni temu u Misi została zdiagnozowana ciężka choroba serduszka. Samo serce jest nieznacznie powiększone, ale przedsionek jest wręcz nieproporcjonalnie rozrośnięty. Do tego w wyniku zalegania krwi w przedsionku (jako że komora serca nie jest w stanie przyjąć jej całej) doszło do jej zagęszczenia, co grozi powstaniem skrzepu.
I tu przechodzimy do kosztów leczenia. Pani doktor zapowiedziała mi, że choroba ta jest bardzo zmienna, a co za tym idzie, leczenie też będzie. Misia wymaga częstych wizyt i badań kontrolnych i lekarstw. USG, RTG, specjalistyczne badania krwi, leki. To wszystko kosztuje.
W trakcie leczenia doszły również problemy z żołądkiem. Kilka nocy temu (z piątku na sobotę 8/9 czerwca) Misia nagle zaczęła wymiotować krwią i skrzepami. Po kontakcie z jej lekarką i błyskawicznym udaniu się do przychodni całodobowej okazało się, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z ostrym atakiem wrzodów. Następnego dnia na wizycie już w jej stałej przychodni doszliśmy do tego, że atak wywołał lek Acard, który zażywała w calu rozrzedzenia zagęszczonej krwi w serduszku, i którego najwyraźniej nie toleruje jej organizm. Teraz, zamiast Acardu będzie musiała przyjmować zastrzyki z Fraxiparine plus przez najbliższe dwa tygodnie będzie mieć podawane Controloc w celu zaleczenia wrzodów. Oprócz tego „standardowo” zażywa (i będzie już do końca życia zażywać) Libeo i Cardialis na serce.
W ciągu zaledwie dwóch pierwszych tygodni koszty leczenia sięgały około 500 złotych. Ostatnie kilka dni prawie podwoiły tę sumę. Wiem, że wielu pomyśli, że nie jest to kwota aż tak wygórowana. Możliwe, że w normalnej sytuacji też byłabym w stanie „zacisnąć pasa” i podołać.
No właśnie, w normalnej sytuacji.
Znacie to powiedzenie „nieszczęścia chodzą parami"? No właśnie, oprócz niedawno zdiagnozowanej choroby Misi od ponad roku borykamy się również z inną chorobą w rodzinie, tym razem ludzką.
W zeszłym roku moja mama przeszła przez krwotok wewnątrzczaszkowy(potocznie zwany wylewem). Nie pracuje, nie jest zdolna do pracy, ZUS odmówił jej ostatnio prawa do świadczenia rehabilitacyjnego. Jesteśmy w trakcie starania się dla niej o rentę, ale chyba wszyscy wiemy jak wygląda „walka” z ZUS-em. Najprawdopodobniej czekają nas tygodnie, jeśli nie miesiące nim ewentualna renta zostanie jej przydzielona.
Znaleźliśmy się teraz na życiowym zakręcie i mimo podejmowanych obecnie dwóch prac, boję się, że mogłabym nie podołać temu wszystkiemu pod względem finansowym. I tu nadchodzi czas na ponowienie mojej gorącej prośby o jakiekolwiek wsparcie finansowe w leczeniu Misi. Nawet nie chcę myśleć o tym, że ratująca jej mały koci żywot kuracja, musiałaby zostać przerwana ze względów finansowych.
Dlatego proszę, każda złotówka, będzie ogromną pomocą!
Dziękuję!
Judyta Zając
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!