Sali już raz uciekła przed śmiercią, wywieziona do handlarza jako klacz która nie dostała licencji, a że nie mogła rodzić została skazana na śmierć w rzeźni. Dosłownie w ostatnim dniu przed przyjazdem samochodu który jechał w jedną stronę, udało nam się ją wyrwać z szponów śmierci. Wydawało by się że to koniec historii która ma szczęśliwe zakończenie, teraz tu powinno być napisane „ żyli długo i szczęśliwie” niestety życie to nie bajka i potrafi płatać figle. Sali ostatnio zaczęła grymasić z jedzeniem i szybko zaczęła chudnąć, jest osowiała i większość dnia przesypia, nawet na podwórku potrafi położyć się i spać.Zupełnie jakby nie miała sił na nic, jest strasznie anemiczna i brak w niej energii. Od razu wezwaliśmy panie weterynarz które natychmiast przyjechały do Sali. Z badań krwi okazało się że Sali jest otruta.
Prawdopodobnie wiatr przyniósł oprysk z sąsiedniego pola i Sali najadła się trawy z chemią, oberwała wątroba.
Kochani Sali ma przyjaciółkę, małego mieszańca konika polskiego połączyła te dwie klacze jedna droga, droga do rzeźni. Kochają się jak siostry, nawet pozwoliliśmy im być obok siebie w stajni, boks w boks bo płakały za sobą. Teraz gdy Sali jest chora i słaba gdy kładzie się na padoku Nika biega w koło i próbuje ją podnieść noskiem szturchając z każdej strony. To dwie młode klacze których życie zaczęło się u nas i miało trwać bardzo długie lata. Choroba przyszła nagle i niespodziewanie, nie możemy pozwolić na to by rozdzieliła te dwie siostrzyczki które połączyła niedola i strach.
Kochani a teraz ja się wypowiem od siebie:
Sali jest dla mnie jak dziecko, mimo to że to ogromny ważący tonę koń. Moje serce umiera z każdą minutą gdy patrzę na to jak Sali się źle się czuje, błagam pomóżcie jej. Nikt nie musi mnie lubić, wiem że jestem specyficzna i niektórym nie leżę, jak to się dzisiaj mówi, ale nie patrzcie na mnie, ratujcie tą cudowną istotkę bo ona niczemu na tym świecie nie zawiniła, błagam Was pomóżcie. Salinka to młodziutka klacz, życie przed tą biedaczką stoi otworem, dopiero te życie u nas niedawno zaczęła, bez strachu o śmierć.
Do tej pory za diagnostykę zapłaciłam 1000 zł, codzienne leki i kroplówki co drugi dzień to koszty wizyt 500 zł z dojazdem, nie poradzę sobie sama z tymi kosztami gdyż na utrzymaniu mam 66 zwierząt w tym 23 zwierzęta duże gospodarskie.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!