Fundacja Zwierzę też człowiek
Szary kocurek
Jestem założycielką Fundacji Zwierzę Też Człowiek, ale fundacja to tak naprawdę jedna osoba. Od dziecka znoszę do domu psy, koty i wszystko inne co potrzebuje pomocy. Pierwsze koty przytargałam w wieku 4 lat, znalezione w worku na spacerze w lesie, a że tak ryczałam , że nie można ich zostawić to rodzice pomogli im poszukać nowych domów ( my wtedy już mieliśmy 2 duże psy, kota, chomika i 2 pokoje w bloku). Pewnie już wtedy wiedzieli ,że nie odpuszczę, puki koty nie będą bezpieczne, a potem to już regularnie musieli szukać nowych domów, bo nigdy nie było wiadomo z kim wrócę. Pierwszego psa, takiego już zupełnie mojego przygarnęłam w wieku 16 lat, z ulicy około 7 letnią suczkę Ikę, mix owczarka niemieckiego z owczarkiem kałkazkiem i od wtedy już nigdy nie chciałam rasowca, choć nie neguję zakupu psa rasowego z dobrej, zarejestrowanej hodowli, ale to nie moje życie, ja moje psy i koty spotykam na ulicy, u mnie zostają psy dorosłe lub z jakiegoś powodu nieadopcyjne, które długo, długo były ogłaszane, ale nikt się nie zakochał, szczeniaki i kociaki mają większe szanse, więc zawsze są przeznaczone do adopcji. Na co dzień mam pod opieką swoje prywatne zwierzaki, 60 wolno żyjących kotów i psy gminne. Psami z gminy zaczęłam zajmować się 12 lat temu i tak zostało. W prawie każdej gminie sytuacja wygląda podobnie, że zanim pies pojedzie do schroniska to jest w kojcu gminnym i tu właśnie zaczyna się moje zadanie, które wykonuje zupełnie bezpłatnie, nie robię tego ani dla pieniędzy ani dla gminy, robię to dla psów, które tego potrzebują. Opiekuję się nimi, karmię, wyprowadzam na spacery, a żeby miały większe szansę na adopcję szczepię, odrobaczam, sterylizuję (nie dosłownie, oczywiście u weterynarza). Są też psy tak bardzo skrzywdzone przez ludzi, które zabieram go hotelu, bo w schronisku nie miałyby najmniejszych szans, ale nie oszukujmy się, na to wszystko trzeba pieniędzy i pomimo wielu słów uznania zupełnie nie przekłada się to na finanse. A każdy kolejny pies to mnóstwo pracy, ale też kosztów, zabiegania o każdą złotówkę i jeszcze czas, bo nie mogę psa trzymać w nieskończoność w kojcu gminnym, a niestety nie stać mnie na stworzenie Tymczasowego Domu dla bezdomniaków ( choć jest to moje wielkie marzenie), dom gdzie mogłyby czekać na nowy dom tak długo jak by była taka potrzeba, bo najgorsze jest gdy się nie uda i pies jedzie do schroniska, zawsze wtedy mam żal, głównie do siebie, choć wiem że zrobiłam wszystko co mogłam. Większość ludzi kompletnie nie rozumie czym się zajmuję i dlaczego, że za darmo, że tracę czas i energię, ale satysfakcja z każdego nowego domu jest zdecydowanie większa niż pieniądze czy nowa torebka (choć pewnie tego uzasadnienia też wielu nie zrozumie, ale co tam). A ja właśnie wtedy wiem po co żyję, choć nie powiem, że pieniądze nie są ważne, każdy grosz to nowe życie dla następnego psa i kota, bo pieniądze są potrzebne na leczenie, na karmę, na sterylizacje, w mojej gminie nie mam za wiele osób chętnych do pomocy, większość szybko się nudzi lub poddaje, kilka osób pomaga mi robić bazarki przekazując rzeczy, a to bardzo dużo, bo chociaż jest co wystawić i jedna osoba pomaga mi przy psach, zupełnie bezinteresownie. Psów w potrzebie jest więcej niż ja mam możliwości, bo pomimo że długo działałam jako osoba prywatna ( co mnie zdecydowanie przerosło), połowa gminy zna mój nr tel i zgłasza wiele problemów do mnie, nawet wtedy gdy nie mam możliwości zabrać psa to staram się pomóc inaczej, poprzez sterylizację, edukację, prośby lub groźby, zależy co ma większe szanse na zmianę złej sytuacji. To tyle o psach, teraz o kotach. Kotami zajmuje się dłużej, pewnie już z 16 lat będzie. Wcale nie zamierzałam zostać karmicielką, dokarmiałam kilka kotów na podwórku, potem zaczęłam je sterylizować, a potem znalazło się nowe stado i nowe i tak poszło. W każdym miejscu gdzie bytują moje wolno żyjące koty są porobione karmniki, aby karma nie zamakała, są budki gdzie śpią. Większość kotów jest wysterylizowana, chyba że ktoś podrzuci mi coś nowego lub sam odnajdzie to miejsce do bytowania, takie koty są sprawą priorytetową, aby nic już się nie rozmnażało. Pomoc kotom zaczynałam w bardzo trudnych warunkach, na początku byłam przeganiana i ja i koty, dlatego karmię po zmroku, już ludzie się przyzwyczaili i do mnie i do kotów, ale nadal karmię po zmroku, bo wtedy mam szansę na spotkanie większej ilości moich podopiecznych. Liczba moich podopiecznych jest ruchoma, bo takie koty są narażone na wiele niebezpieczeństw. Ja mogę im zapewnić tylko stały dostęp do jedzenia, ciepłe spanie i opiekę weterynaryjną. Wszystko co robię pochłania bardzo dużą ilość wolnego czasu i pieniędzy ( sam koszt miesięczny na koty to około 1200 zł), dlatego czasem z czymś zawalę,coś zapomnę,czegoś nie dopilnuję, ale zwierzaki są priorytetem, muszą być zdrowe i najedzone. Alina.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Emerytka
Dziękuję, że Pani istnieje :)
Anonimowy Darczyńca
Z całego serca popieram akcję 🐾💕🐾