EDIT:Zbiórkę
Pierwsza informacja o kociakach dotarła do nas w środę. W miejscu w którym karmimy bezdomniaki pojawiła się po raz kolejny kotka z młodymi...
EDIT: Zbiórkę zamykamy, na ten moment zarówno te kocięta, jak i dwa kolejne z którymi dzieliły dom tymczasowy walczą z panleukopenią...
Uzbierana dotąd kwota pokryje:
piątkową wizytę w klinice całodobowej 220zł,
pierwszą fiolkę surowicy (200zł),
zamówiony zapas jedzonka i żwirku (204zł).
Błagamy, módlcie się o nasze aniołki...
____________________________________________________________________________
Maluchy cały dzień siedziały na parkingu przed blokami, czekając na powrót kociej mamy... Nim jednak zdążyłyśmy dotrzeć na miejsce, ślad po nich przepadł :(
W piątek wieczorem zajechałyśmy na blokowisko z zamiarem zostawienia karmy i odszukania małych. Nie spodziewałyśmy się jednak, że będzie to aż takim wyzwaniem.
Spędziłyśmy kilka godzin, śledząc kocią mamę, obserwując jej nietypowe zachowanie, nim wreszcie zaprowadziła nas do miejsca w którym ukryła maluchy (przed innymi kotami a także przed lisem który również żywi się na terenie osiedla).
Na terenie warsztatu samochodowego, w nieużywanym, zagraconym pomieszczeniu, do którego dostać się można jedynie przez dziurkę w drzwiach tak małą, że sama kocia mama nie była w stanie tam wejść, czekały na pomoc kocie dzieci.
Kolejne 2 godziny trwały próby wyciągnięcia ich z kryjówki (zarówno matka jak i kocięta są przerażone człowiekiem, atakują i uciekają).
Udało nam się w końcu złapać dwa maluchy które jak nam się wydawało były w najgorszym stanie, i nie myliłyśmy się...
Pchły, kleszcze, martwica ogona, odparzenia i to co zmroziło nam krew w żyłach - zapach oleju silnikowego, którym pokryte były ich ciałka... Gdy wsadziłyśmy termometr żeby zmierzyć temperaturę, pokryty był czarną substancją o chemicznym zapachu!
Szybka decyzja. Wizyta w klinice całodobowej. Wszystko poukładało się w całość:
kocięta na parkingu, matka która w trakcie paru godzin naszej obserwacji kilkukrotnie próbowała się załatwić ale nie mogła, poparzone łapki, pokryta smarem sierść i objawy neurologiczne u jednego z maluchów - musiały schować się pod maską auta, dostać tam, gdzie nie powinny, następnie nałykać się smaru przy próbie mycia siebie i rodzeństwa, czego ofiarą padła też kocia mamusia!
Kocięta zostały umyte, zakroplówkowane, dostały leki - niewiele można zrobić, gdy od zdarzenia minęło kilka dni a substancja przeszła już przez cały układ pokarmowy, poczyniła zniszczenia...
Wszystko zależy od tego jak silne są ich małe organizmy oraz ile trucizny przyswoiły. Są pod najlepszą możliwą opieką, otoczone miłością i troską.
Będziemy podejmowały kolejne próby odłowienia dzikiej matki i pozostałego potomstwa (1 lub 2 kociąt), ich życie również jest zagrożone!!
Zbieramy na codzienne kroplówki, badania krwi, profilaktykę przeciwpasożytniczą, mleko i konsultację z chirurgiem - ogonek małego Kajtusia wymaga amputacji.
Pomocy...
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!