Na zbiórce pozostało do wypłaty: 4 145,00 zł
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Aktualizacja z dnia 20.05.2025
Wciąż jestem w trakcie leczenia, to już prawie rok. Aktualnie jestem w trakcie 7-go cyklu uzupełniającej chemii (kapecytabina) i po 7-mej immunoterapii. Choć są też „podłe” dni, czuję się już dużo lepiej niż w poprzednich miesiącach, co pokazuje mi, że wsparcie organizmu na tym etapie jest bardzo ważne.
Wyniki TK z kwietnia nadal napawają nadzieją! Lekarze znaleli coś w płucach, ale mówią, że to może być pozapalne - przeszłam zapalenie płuc podczas radioterapii. Przyjmuję więc to za pewnik, i czekam na kontrolne TK za 2 miesiące.
Przede mną również kolejne badanie Maintrac i Stemtrac. Jestem świadoma, że mam bardzo wysokie ryzyko wznowy, mimo tak agresywnego leczenia immunochemią, radioterapią i bardzo radykalnym zabiegiem operacyjnym. Nadal jednak mocno wierzę, że wyniki będą dla mnie dobre!
W międzyczasie skupiam się na zdrowej diecie, powrocie do codziennych aktywności, zoptymalizowaniu suplementacji. Staram się pomagać mężowi w obowiązkach związanych z leczeniem synka. Zaczęłam też wracać do pracy, ale sił i czasu wystarcza na jedną/dwie sesje miesięcznie, a każdy miesiąc leczenia mojego i synka to ogromne koszty, a z NFZ jest tak, że 80% wizyt/kontroli/badań/operacji trzeba finansować samemu. Taki przykład: tylko DZIŚ (15.05): logopeda 250 zł, psycholog 180 zł, rękaw kompresyjny na miarę 900 zł, parking i paliwo 65 zł - razem 1395 zł, plus urlop w pracy mojej i męża bo cały dzień w rozjazdach, powrót, obydwoje wykończeni dniem, a to tylko dzień, jak co dzień. No, może z tą różnicą , że rano łyknęłam porcję chemii.
Zastanawiam się sama, jak my to do tej pory robiliśmy, że udawało nam się wszystko finansować samodzielnie i jednocześnie cieszę się, że odważyłam się poprosić Was o pomoc.
Dziękuję wszystkim, którzy nas dotychczas wspierali. Życie pokazuje mi, że nie ma przypadków. Podobno są tylko znaki. A to, że czytasz moją historię, to Twój znak. Pamiętaj, dobro wraca. Ja mam poczucie, że do mnie wraca właśnie teraz.
DZIĘKUJĘ!!
Aktualizacja 19.04.2025 - WIELKANOC.
Dziś chciałabym życzyć Wam wszystkim - dla Was i dla Waszych rodzin i bliskich - zdrowych, spokojnych Świąt Wielkiej Nocy, pełnych wiary, nadziei i miłości. Wesołego Alleluja!
Ja święta spędzam w domu, nie miałam siły na jakiekolwiek wyjazdy. Mimo trudności ostatnich dni, mam nadzieję, że święta będą piękne 🤗 Nadal jestem w leczeniu, w Niedzielę Wielkanocną zaczynam 6-ty już cykl chemii uzupełniającej w wysokiej dawce (w planach 8), a potem najpewniej zmniejszona dawka. Kilka dni temu otrzymałam też 6-tą immunoterapię (która w teorii na mnie nie działa, ale wiecie, czasem teoria z praktyką nie ma wiele wspólnego, więc biorę, co dają 🤗👍). No i nadal wspieram organizm na wszystkich możliwych frontach - diabetolog, dietetyk, stomatolog, kardiolog, okulista, psycholog, ginekolog, endokrynolog - to tylko część ze specjalistów, których muszę teraz odwiedzić, tym razem ze sobą nie z dzieckiem. Do tego rehabilitacja, rękawy kompresyjne szyte na zamówienie (bo ręka jest tak szczupła, ze standardowe są za luźne...eh). Tuż po świętach czeka mnie kontrolne TK, trzymajcie mocno kciuki - mam wielką nadzieję, że jestem w remisji całkowitej🙏, choć wiem, że może być różnie... Marzę, żeby przed naszą rodziną były jeszcze niejedna Wielkanoc w komplecie. Tymczasem piękna wiosna, ogródek daje mi wiele radości i relaksu! Nowych roślinek i warzyw przybywa z każdym dniem! Do pracy miałam wracać, ale widzę, że idzie mi to średnio... może w maju będzie lepiej - taki jest plan:)
Aktualizacja 04.04.2025: Ciąg dalszy leczenia, jestem w trakcie 5-tej juz serii immunochemii uzupełniającej. Mam nieco zmniejszoną dawkę, bo organizm nie wyrabiał na zakrętach i na pełnej dawce morfologia leciała po całości:( Zespół ręka - stopa masakruje mi podeszwy, a skutki uboczne chemii i przyspieszonej menopauzy dają do wiwatu...mimo tego, powoli czuję, jak wraca we mnie życie. Ba, w kwietniu nawet mam zamiar bardzo powoli wracać do pracy, ale już na innych totalnie obrotach...Dostałam też orzeczenie o niepełnosprawności, stopień umiarkowany, ale okazuje się, że praktycznie nic mi to nie daje;)
Za to Wasze wsparcie jest nieocenione. Jestem ogromnie poruszona, że tyle bliższych, dalszych i nawet obcych osób pomaga mi na różne sposoby! Wsparcie finansowe i rzeczowe: jedzonko dostarczane bezpośrednio do domu, wyprawy za granicę po leki, miody, pierzga, pyłki pszczele na wsparcie organizmu, białko roślinne w paczkomacie na odbudowę mięśni (ważę 48 kg..), kosmetyki na skórę po chemii, wykupywanie dodatkowych zdjęć z odbytych już sesji... i duchowe: modlitwa, długie rozmowy o życiu, maile, smsy, eh... długo by wymieniać - sami znajdujecie sposoby...Są też niestety osoby, na których się troszkę zawiodłam, ale to życie...tłumaczę sobie, że pewnie nie wiedzą, co to znaczy chorować na dwa nowotwory, jednocześnie wychowując dziecko z wieloma trudnościami i niepełnosprawnością..Mówią, ze choroba weryfikuje, i tak jest. Ale wszystko jest po coś.
Tymczasem DZIĘKUJĘ za to wszystko, na razie słowem, póżniej mam nadzieje będzie mi dane - gestem. DZIĘKUJĘ!
Aktualizacja 25.03.2025: Nareszcie! jest nadzieja, że wreszcie coś działa! Czekając na kolejny wlew immunoterapii i serię uzupełniającej chemii pooperacyjnej dostałam wyniki badania Maintrack. NIE ZNALEZIONO ŻYWYCH KOMÓREK RAKA! Tylko martwe! ...To znaczy, że być może znaleźliśmy kombo, które daje mi nadzieję na pokonanie choroby! Czy to leczenie immunochemią czy olejami konopnymi, czy indywidualnie dobrana suplementacja czy może drastyczna zmiana stylu życia i odżywiania...tego się nie dowiem, ale niewiele mnie to obchodzi, bo jestem w stanie zrobić dosłownie wszystko, żeby wrócić do życia, pełną piersią...
Jak tylko dowiedziałam się o wynikach, postanowiłam dosłownie dzień później polecieć do Rzymu...podziękować, pomodlić się. Dołączyliśmy całą rodziną do grupy wspaniałych ludzi ze wspólnoty "Palnik", to był piękny i wartościowy czas. Wierzę, że Bóg ma mnie w swojej opiece.
Przede mną za ok. miesiąc badanie TK i ....potem dalsza immunochemia i kontrole... wierzę, że mimo bardzo agresywnego raka i małych szans... słowa mojego wspaniałego lekarza, okażą się prorocze, że "być może rak był zaawansowany, ale tylko miejscowo". Podobno są pacjentki, które wyszły z podobnych sytuacji. Wśród nich będę JA ❤️
Aktualizacja 11.02.2025: Bardzo wyczerpana, ale skończyłam radioterapię. Skóra poparzona, brązowa, teraz schodzi, łuszczy się, a uszkodzony mięsień i brak węzłów nie pozwalają zapomnieć o tym, że moje ciało zostało sponiewierane leczeniem (taki paradoks raka...).
Jako, że mój lokator okazał się być jeszcze większym "dziadem" niż sądzono, i rósł na chemii... dostałam jeszcze pół roku chemii w tabletkach na "dobicie". Modlę się, oby skuteczne i 100-procentowe.
Chemia sprawia, że prawie nie jem, chudnę, mam nudności, wymioty, czasem odzywa się zespół ręka-stopa, do tego klasyk czyli małopłytkowość, anemia, neutropenia, mgła mózgowa...powiem tak - oddałabym wszystko materialne, żeby móc normalnie żyć, wychowywać synka dalej i czuć się dobrze w swoim ciele.
Ale niestety pieniądze są teraz bardzo potrzebne, jeszcze bardziej, niż zwykle. Samo badanie komórk rakowych krążących i macierzystych kosztuje ponad 4 tys, a dobrze je wykonywać regularnie i często...
Dlatego, jak zawsze - pięknie dziękuję za każdą, nawet najmniejszą wpłatę.
Aktualizacja 21.12.2024: Niestety, życie po raz kolejny zweryfikowało plany...INFEKCJA... radioterapia została przerwana w połowie, dostałam zapalenia płuc - mykoplazma. Tak jak powiedział mój lekarz na samym początku leczenia "katar u Krzysia może u Ciebie skończyć się poważnym zapaleniem płuc"... Na szczęście w porę trafiłam do szpitala. Bóg nade mną czuwał, i w końcu któryś z kolei antybiotyk zadziałał, ...po tygodniu spędzonym na pulmunologii z wysoką gorączką ...jestem na Święta w domu...
Jestem zmęczona. Co dalej... zobaczymy... muszę się pozbierać, nabrać sił i działamy dalej, bo nie mam zamiaru się poddawać! Jednocześnie cały czas drążymy, badamy, wspieramy moją odporność czym się da... Mam wspaniałych lekarzy, i ogromne wsparcie najbliższych, rodziny i przyjaciół, za co jestem bardzo wdzięczna. A Wasze wsparcie to dla mnie realna, ogromna pomoc.... i finansowa, i psychiczna. Dziękuję!
Aktualizacja 5.12.2024: Zaczęłam kolejny etap leczenia. Po konsultacjach ze specjalistami, postanowiono, aby zwiększyć moje szanse, połączyć codzienną radioterapie, chemioterapię w tabletkach i immunoterapię. Oby mój organizm był na tyle silny ...
Aktualizacja 25.10.2024: Jestem po przyspieszonej operacji, mastektomia z pełną limfadenektomią. Dziękuję Wam za ogromne wsparcie, duchowe, fizyczne, psychiczne i finansowe! Czuję się dobrze. Czeka mnie teraz rekonwalescencja i rehabilitacja ręki, bo po limfadenektomii zagraża mi obrzęk limfatyczny całej kończyny. Na codzień noszę rękaw, ćwiczę w domu i 2x tyg jeździmy na rehabilitację w oczekiwaniu na dalsze etapy leczenia...
- - - - - - - - - - - - - - - - -
Zbiórka przeznaczona jest na wsparcie leczenia onkologicznego Asi Giez - mamy, żony i fotografki.
Cześć, nazywam się Ania Zamoyska z Górajka Foto Studio i postanowiłam zorganizować zbiórkę dla mojej koleżanki z branży Joanny Giez, znanej bardzo wielu osobom pod nazwą marki LITTLE BIG LOVE
https://www.instagram.com/little_big_love_photography/profilecard/?igsh=MTN6azJyemdnbXJoNQ==
oraz
https://www.facebook.com/@littlebiglovephotographybyjoanna/
wierząc w branżowe wsparcie i dobro. Asia jest osobą bardzo skromną i zawsze radziła sobie świetnie z trudnościami w swoim życiu, a miała ich już sporo. Długo namawiałam ja na tą zbiórkę, ale gdy powiedziała mi, że nie może już długo pracować, a na leczenie wydała już kilkadziesiąt tysięcy i to nie koniec, postanowiłam jej pomóc, wierząc, że dobro, które Asia wnosi w świecie dookoła siebie wróci do niej w momencie, w którym tego najbardziej potrzebuje.
4 miesiące temu u Asi zdiagnozowano złośliwy nowotwór piersi. Niestety okazało się, że jest to rak trójujemny, bardzo agresywny, z KI 100%, i że są już przerzuty na węzły chłonne…Wydawało się to nieprawdopodobne, bo Asia zawsze dbała o wszelkie badania profilaktyczne, a 2 miesiące przed diagnozą była na USG piersi, które nie wykazało żadnych niepokojących zmian…Tylko dzięki systematycznemu samobadaniu - przy tej okazji wspomnę jak widać jakie to ważne, trafiła na tego guza.
Od razu rozpoczęto agresywne leczenie … 12 białych chemii, 4 czerwone…niestety w międzyczasie okazało się, że mimo wielu skutków ubocznych (m.in wyniszczenie organizmu czy utrata włosów), chemia nie działa tak jak powinna i cykle skrócono. Obecnie Asia czeka na przyspieszoną operację, która odbędzie się lada dzień.
Po operacji planowane są kolejne rundy leczenia, chemia uzupełniająca, radioterapia. Całość leczenia dobrze jest wspierać różnymi suplementami, dietą, wzmacniać odporność, odbudowywać to, co zabrała chemia…
Ci, co znają Asię, wiedzą, że jest dobrą duszą i dobrym człowiekiem, a w swoim życiu nie raz poddawana była już różnym ciężkim próbom. Najpierw walce o zdrowie synka, a potem swoje, bo w 2021 roku Asia zachorowała na raka rdzeniastego tarczycy. Mimo tych obciążających doświadczeń, nie poddaje się i mówi, że bez piersi i tarczycy można żyć! A na życiu zależy jej bardzo, bo ma dla kogo!
Niestety choroba odebrała (oby na jak najkrócej!) Asi możliwość wykonywania zawodu fotografa i pracy zarobkowej. Szczególnym okresem, który jest kluczowy dla finansów firmowych fotografa jest listopad i grudzień. Asia nie jest w stanie w tej chwili pracować Nie raz patrzyłam z boku na sesje, które wykonywała w naszej szklarni swoim klientom - widać było, że kocha to co robi, a klientów zaraża dobrą energią i uśmiechem. Klienci ją kochają za jej wielkie zaangażowanie w to, by ich dzieci zapamiętały sesję z nia jako wspaniałe doświadczenie i wielka przygodę. Ona oddaje serce w każdym aspekcie swojego życia. Mimo raka tarczycy w 2021 pracowała dzielnie z wielkim zaangażowaniem, nigdy nie prosząc o pomoc.
Na koniec, przeczytajcie wiadomość od samej ASI:
"Aniu, niestety życie doświadcza naszą rodzinę po raz kolejny, kolejnym rakiem. Tym razem sytuacja jest bardzo poważna. Nie jestem w stanie pracować, a ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania za chorobę, mimo wielu lat opłacania składek - bo to mój drugi rak… Na badania i wspomaganie leczenia wydaliśmy już kilkadziesiąt tysięcy, a to dopiero początek. Obawiam się, że tym razem to już za dużo dla nas. Dlatego dziękuje CI za organizację zbiórki, sama miałabym z tym problem, zresztą wiesz, znasz mnie. Dzięki niej, będzie nam po prostu w tym wszystkim lżej, nie martwiąc się o pieniądze na leczenie i życie."
Aby leczenie i rekonwalescencja Asi zakończyła się sukcesem, potrzebne jest Wasze wsparcie finansowe. Pamiętajcie, że dobro wraca! Niech wróci i do niej, i do Was!
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Oldboye SGH
Asia, jesteśmy z Tobą!!
Anonimowy Darczyńca
Asiu, jesteśmy z Tobą !
Anonimowy Darczyńca
Trzymam kciuki ✊🏼
Oliwia Z.
Asiu, jak to sama powiedziałaś „Jeszcze się spotkamy” ❤️
Kuba
Dużo zdrowia!