Stowarzyszenie Koty Prezesowej
Z czterech kociąt znalezionych pod latarnią na Wigusinie odeszły trzy – Omega, Alfa i Gamma. Odeszły po cichutku, bez wyjaśnienia, choć jadły same, choć były pod kroplówkami, antybiotykami, w inkubatorze, ogrzewane trzydziestoma trzema stopniami. Nic nie wystarczyło.
Została tylko Delta. Była najsłabsza, a teraz jest najmocniejsza. Waży 320 gramów, popielata, je łapczywie, jakby chciała udowodnić, że można żyć za siebie i za resztę. A jednak i ona walczy – pasożyty wciąż trzymają się jej ciała, pomimo wcześniejszego Fiprexu, trzeba było podać mocniejsze środki.
Oczywiście gmina nie ma środków. Według niej kocięta poradziłyby sobie na wolności. Tak, jakby miały same rozpalić ogień, znaleźć mleko, wygrać z chorobą i chłodem.
Potrzebujemy wsparcia, aby opłacić leczenie tych, które już nie żyją, i ratować Deltę, która jeszcze została. Każdy rachunek jest jak dokument w procesie – bezlitosny, wymagający podpisu i zapłaty – choć przecież stawką nie są paragrafy, ale życie.