Stowarzyszenie Koty Prezesowej
Nowe faktury z lutego i już z marca też wydatki, nie oszczędza naszyxh podopiecznych lis, jak nie fipy to koci katar. I tak cały czas. 😪😪😪
Kochani Przyjaciele
Jest trochę lepiej, ale choroby nie czekają. Jak w listopadzie się zaczęło, tak trwa nadal: panleukopenia, fip, koci katar, triaditis, niewydolność nerek, zapalenie oczu. Mnogość tych chorób zaskakuje i nas, i weterynarza.
Staramy się działać dalej i ratować kolejne kocie jestestwa. Niestety, kilka kotów umarło. Koniec listopada był bardzo smutnym czasem, odeszło rodzeństwo Misia i Misio, odszedł Maniek, Psotek, Silvero i Czaruś. Przegrały walkę z chorobą, ale walczyły i one, i my, do końca.
Tym bardziej więc chcemy nadal walczyć o te koty, które mamy tu i teraz. O Huanita (diagnoza: mokry fip), Burka (dzień w dzień po kilka godzin pod kroplówką, schudł i nie je, ma niewydolność nerek), Psotkę (ma 15 lat, wygląda jakby miała ich 200 – musi mieć inhalacje dwa razy dziennie i przyjmować tabletki na problemy gastryczne), Akacjusza (chore oczy), Andzię (triaditis)… Jedna, dwie, pięć wizyt i znowu mamy faktury do zapłacenia.
I tylko wdzięczny wzrok zwierząt, ich bliskość, ukazują, że warto pomagać, że musimy to robić. Ale bez Waszej pomocy znowu zastopujemy, bez pieniędzy wiele nie zdziałamy. Jak pisałyśmy już wcześniej – marzyłyśmy, żeby zrobić naszym kotom jakąś przyjemność pod choinkę, kupić lepszą karmę, zapewnić im wygodniejsze legowiska... A kończy się na tym, że chcemy po prostu opłacić weterynarza, żeby w (niedalekiej) przyszłości znowu nas mógł przyjąć. Nawet nie wiecie, jakie to uczucie, starać się ratować kocie istnienia, kiedy otacza nas mur współczucia i... tylko współczucia. Poza słowami, że ktoś nie może patrzeć, gdy zwierzę cierpi, że ktoś jest przybity naszymi postami, nie ma nic. Nie ma myśli, że może w takim razie fajnie byłoby pomóc? Poświęcić jedną paczkę czipsów, paczkę wędliny, jedną zabawkę, aby wspomóc zwierzęta, które się na ten świat nie prosiły, o które nikt nie dba, na które nikt nie ma pieniędzy.
Wiemy, że jest pandemia i że jest nam wszystkim ciężko. Ale my już naprawdę nie dajemy rady, jeździmy w tę i z powrotem do weterynarza, czyścimy oczy, uszy, pupy, wyczesujemy pchły, staramy się zapewniać odpowiednią dietę, leki i probiotyki. Bez Waszej pomocy, bez Waszego wsparcia to się nam nie uda!!! Już nie możemy przyjmować nowych kotów, już boimy się o te, które mamy (a przypominam, że jest ich ponad setka), a przecież robi się coraz zimniej, coraz trudniej o pożywienie, więc pewnie znów będziemy musiały „wyczarować” miejsce, czas i jedzenie... Ale najpierw musimy opłacić faktury, musimy pomóc dojść do zdrowia naszym podopiecznym. Prosimy – pomóżcie!!!
Na tę chwilę musimy zapłacić „na już” 3100 zł. To jest nasz priorytet. Jeden weterynarz (dzięki Wam), został opłacony, teraz musimy rozliczyć się z drugim. Każdy grosz, każda złotówka się przyda, naprawdę!!!
Kiedy pisaliśmy tę zbiórkę, dostaliśmy wiadomość z lecznicy, że Burek odszedł. Pięć dni płukania nerek nic nie dało, wciskanie pasty energetycznej nic nie dało, cała nasza troska na nic… Burek pobiegł za tęczowy
Nowe faktury z lutego i już z marca też wydatki, nie oszczędza naszyxh podopiecznych lis, jak nie fipy to koci katar. I tak cały czas. 😪😪😪
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Anonimowy Darczyńca
Po troszeczku i się uzbiera🥰