Stowarzyszenie Koty Prezesowej
Szanowni Państwo, Obywatele Kociej Rzeczywistości.
Wyobraźcie sobie scenę jak z Mrożka:
epidemia panleukopenii maszeruje sobie dalej, nie pytając nikogo o pozwolenie, a nasza zbiórka — ta dzielna, skromna, ułożona — zatrzymała się w pół kroku. Zamarła. Jakby ktoś jej powiedział: „Stop. Dalej się nie idzie, bo przecież jeszcze byśmy komuś pomogli!”
Gombrowicz pewnie zanotowałby, że w tym wszystkim kryje się jakiś niezgrabny, polski absurd:
bo o ile choroba nie miała zamiaru się zatrzymać, to zbiórka — owszem.
Koty nie czekały. Koty chorowały. A my… leczyłyśmy.
Na Łomżyńskiej — cud, przetrwały.
W Mosznie — tylko Artemida. Hamlet i Jagon… Hamlet żyje, Jagon żyje, ale walczy teraz z FIP-em.
W Owczarni — pomimo surowicy, pomimo leczenia — nie udało się.
A koty z cmentarza, przywiezione nam przez dwie młode kobiety i mężczyznę (bo przecież to nasz problem, nie ich) — też nie przeżyły. Tylko Calvados i Szajba, dwa małe czarne kociaki, wyszły z tego piekła. Calvados dodatkowo walczy dziś o oko, które raczej już nie będzie widzieć.
I tu wracamy do Mrożka:
człowiek chciałby, żeby rzeczywistość była logiczna.
Tymczasem u nas karmy brak, żwirek się kończy, panleuko nie pyta o datę, a gmina od września nie sterylizuje i nie leczy w ogóle, co tworzy piękny paradoks:
mamy ratować, ale bez narzędzi. Mamy działać, ale bez środków. Mamy rozwiązać problem, którego nie wolno nam dotknąć.
A jednak — leczyłyśmy cały czas.
Koty z kocim katarem walczą nadal: antybiotyki, krople, leki na odporność, ciągłe wizyty.
Oprócz faktur, które widzicie, opłaciłyśmy kolejne na ok. 14 000 zł.
Te pieniądze — Wasze 1,5% — miały być na żwirek, karmę suchą i leczenie na co najmniej 2 miesiące.
Zamiast tego poszły na ratowanie życia.
Vet Med czekał na zapłatę 1,5 miesiąca.
I choć zebrałyśmy część, epidemia była szybsza niż zbiórka.
A teraz najtrudniejsze zdanie:
Prosimy, pomóżcie nam przetrwać pierwsze dwa miesiące przyszłego roku.
Styczeń i luty zapowiadają się wyjątkowo ciężko.
Nie wiemy, ile kotów z cmentarza jeszcze żyje, ilu trzeba będzie sterylizować, ile wróci chorych, ile będzie w leczeniu, a ile uda się uratować.
W duchu Gombrowicza chciałybyśmy napisać, że poradzimy sobie, że jakoś się to ułoży, że świat się zaraz poprawi i wszystko przestanie być takie potwornie „nieforemne”.
Ale prawda jest prostsza i mniej literacka:
Bez Was nie przetrwamy.
Prosimy o wsparcie.
O każdą wpłatę.
O możliwość spłacenia faktur i zabezpieczenia kotów chociaż na początek 2026 roku.
Bo jeśli nie my — to kto?
A jeśli nie teraz — to kiedy?
Dziękujemy, że jesteście, nawet w tej rzeczywistości, która miejscami wygląda jak źle wyreżyserowana sztuka.
— Stowarzyszenie Koty Prezesowej













W niedzielę na ulicy w Brwinowie znaleziono kocię, które leżało nieruchomo na środku drogi. Zostało zabrane do lecznicy, gdzie padło słowo, którego każdy opiekun kotów boi się usłyszeć: panleukopenia – śmiertelna i bardzo zakaźna choroba.



Monika O.
Trzymam kciuki......
Anna Rutkowska
Trzymam kciuki za kiciusie
Edyta Romaniuk
Powodzenia ❤️🩹
Małgosia Łoniewska
Zdrówka kotunie