Na walkę o życie Druni

Drunia jest 14-letnią koteczką, która długo mierzyła się z bezdomnością — do schroniska trafiła niezwykle chuda, słaba, ze skołtunionym futerkiem. Bardzo szybko zupełnie się załamała, przestała jeść i zachorowała na koci katar. Stan Druni był tak trudny i niestabilny, że zaczęliśmy ogromnie martwić się o jej życie. Kicia nie jadła, miała problemy z oddychaniem, ropny wypływ z pochwy, a koci katar zaatakował też jej oczko.

Mimo tego Drunia tak bardzo chciała żyć. Przede wszystkim załamywał ją stres i samotność bezdomości — kicia na sam widok człowieka ugniatała kocyk i zaczynała mruczeć. Stało się jasne, że musi znaleźć się w spokojniejszych warunkach, by przeżyć.

Jesteśmy niesamowicie wzruszeni falą pomocy i zainteresowania, która pojawiła się natychmiast po udostępnionym na Kotach z Palucha filmiku z Drunią. W momencie jego udostępnienia byłyśmy już gotowe, by kicię zabrać, ale schroniskowe formalności umożliwiły to dopiero w poniedziałek wieczorem. Wolontariuszka Druni pojechała po nią tak szybko, jak to możliwe, a potem przewiozła do lecznicy zewnętrznej.

W lecznicy kicia jest jedyną mieszkanką szpitala zakaźnego i jest doglądana z wielką uwagą. W tym momencie, chociaż powoli zaczyna interesować się jedzeniem, jest dokarmiana przez sondę dożołądkową, jest również pod ciągłą kroplówką dożylną i dożylnie przyjmuje antybiotyki. Najbardziej martwiące jest zdiagnozowane w poniedziałek ropomacicze, które będzie wymagało leczenia operacyjnego tak szybko, jak to możliwe. Drunia musi być pod stałą, całodobową opieką, z kontrolą temperatury ciała, apetytu i stanu kroplówki. Wiemy, że w lecznicy zewnętrznej doglądana jest też w nocy, a brak schroniskowego stresu i nadmiaru bodźców powinien mieć ogromny wpływ na jej stan zdrowia.

Malutkie ciałko Druni potrzebuje nieustannego wsparcia, jednak sama Drunia chyba tego nie zauważa. Już w trakcie transportu z wielką ciekawością ze swojego transportera przyglądała się widokom za oknem, a gdy drzwiczki jej transportera zostawały nawet odrobinę uchylone, wspinała się od razu na ręce, wciskała łepek w rękę i wielką determinacją domagała się głaskania, mrucząc przy tym jak mały traktorek. Podobnie jest w klinice, gdzie mruczy, gdy tylko widzi człowieka. Drunia jest też przede wszystkim ugniataczką pierwszej klasy i była gotowa swoimi chudziutkimi łapkami ugniatać nawet stół weterynarza! 

Jedna doba w szpitalu to koszt pomiędzy 800 - 1200 zł. W dodatku Drunia będzie potrzebowała zabiegu w związku z ropomaciczem, a jej stan sprawia, że będzie to zabieg trudny i wymagający bardzo szczególnej uwagi. Przed operacją czeka nas szereg badań - echo serca, USG, szerokie badania krwi. Drunia  będzie potrzebowała też konsultacji okulistycznej, ponieważ silny katar uszkodził oczko i dodatkowo wskazana jest konsultacja ortopedyczna i rtg z uwagi na bolesność plecków. Po opuszczeniu szpitala kicia ma miejsce w domu tymczasowym wolontariuszki, a potem mamy nadzieję, że też dom stały pełen miłości i troski u kogoś, kogo chwyciła za serce swoją historię.

Teraz jednak prosimy o pomoc w opłaceniu kosztów hospitalizacji kici. Ona tak bardzo chce żyć — wspólnie możemy jej to umożliwić!