Człowiek potrafi zejść na samo dno.
To człowiek doprowadził do tego, że ciało Niutka stało się żywą padliną – larwy drążyły w nim tunele, muchy żerowały na ranie, skóra odchodziła płatami. Zamiast ulżyć, zamiast pomóc, jego właściciel zamknął go w kontenerze na śmieci. Jakby śmierć w męczarniach miała być rozwiązaniem.
Niutek, wtedy jeszcze Larwik, trafił do kliniki Auxilium. Na granicy istnienia.
Lekarka spojrzała na to piekło i – wbrew logice, wbrew rozsądkowi – postanowiła walczyć. Godziny kroplówek, czyszczenie ran, transfuzje leków. Kot przeżył. Ocalał, jakby sam Bóg w ostatniej chwili odwrócił kartę losu.
Ale świat nie lubi łatwych końców.
Dziś Niutek znów leży w lecznicy, wychudzony, żółty, z oczami, w których odbija się cierpienie. Ma zatkane drogi żółciowe, powiększony pęcherzyk żółciowy, żółtaczkę. Nie je, nie pije, umiera po cichu – jeśli nie podejmiemy decyzji natychmiast.
Lekarze mówią jasno: konieczna jest operacja ratująca życie – na cito, w Warszawie. Koszt z hospitalizacją i dalszym leczeniem – około 7 tysięcy złotych, może więcej.
Policja prowadzi śledztwo. Były właściciel zostanie przesłuchany. Ale co z tego? Kara nie cofnie tego, co się wydarzyło. Nie da Niutkowi zdrowia ani przyszłości.
A my – znów stoimy przed wyborem, który zawsze nas prześladuje: walczyć czy patrzeć, jak gaśnie?
Nie mamy prawa patrzeć w milczeniu.
Prosimy Was – pomóżcie nam uratować Niutka po raz drugi.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!