
Pewnego wrześniowego wieczoru, gdy szykowaliśmy się już do zamknięcia Mruczarni, pod Fundację podjechał samochód. Wysiadł z niego mężczyzna z tekturowym pudełkiem w rękach. Jeszcze zanim zdążyliśmy zapytać, co się dzieje, oznajmił nam tonem nieznoszącym sprzeciwu, że albo zabieramy koty, które ze sobą przywiózł, albo wywozi je do lasu i tam zostawia.

Zamarliśmy. W pudełku były dwa maleńkie kociaki – przerażone, kwilące, zbyt małe, by przetrwać samodzielnie choćby jeden dzień. Mężczyzna tłumaczył, że znalazł je po drodze do domu, że próbował przekazać je pod opiekę dwóm innym fundacjom, ale w obydwu odesłano go z kwitkiem. Twierdził, że jesteśmy jego ostatnim przystankiem i więcej szukać pomocy już nie zamierza.

Nie mieliśmy możliwości przyjąć tak małych kociąt. Ale wiedzieliśmy też, że jeśli odmówimy, a mężczyzna spełni swoją groźbę, maleństwa umrą gdzieś w lesie, a ich śmierć spocznie na naszych sumieniach.
Nie mieliśmy wyboru. Wzięliśmy pudełko.

W środku znajdowały się dwa maleństwa - otrzymały od nas imiona Szarlotka i Keks – które mogły mieć najwyżej 5–6 tygodni. Wyglądały na zdrowe, może troszkę zmarznięte. Nie dowiemy się nigdy, kto i w jakich okolicznościach je porzucił, ale widać było, że trafiły do nas od razu po tym fakcie, gdyż nie nosiły jeszcze oznak chorób czy wygłodzenia.

Przygotowaliśmy dla nich ciepłe posłanie, wodę, jedzenie, kuwetkę. Szczęśliwie potrafiły już same jeść pokarmy stałe. Po zadbaniu o ich podstawowe potrzeby, rozpoczęły się narady i walka z czasem.
Wiedzieliśmy, że w Mruczarni nie mogły zostać – były zbyt małe, bez szczepień, bez mleka matki, by wspierać ich odporność. Do Fundacji przyjmujemy koty w różnym stanie zdrowotnym, bardzo często z zakaźnymi wirusami, które zagrażają zdrowiu dorosłych osobników - dla maluchów takich, jak Szarlotka i Keks, mogłyby się okazać śmiertelne. Sama kwarantanna, obsługa w rękawiczkach i izolacja od innych kotów, to czasem za mało, by uchronić kociaka przed chorobą.

Na szczęście jedna z naszych wolontariuszek zdecydowała się otworzyć swoje serce i dom – i to właśnie tam Szarlotka i Keks znaleźli bezpieczną przystań 🏡
Dziś są już po pierwszym szczepieniu, rozbrykane, zdrowe i pełne energii. Nie boją się człowieka – chętnie się tulą, gonią za piórkiem, z fascynacją poznają otaczający je świat i mruczą tak głośno, jakby chciały podziękować za życie.

Ich przyszłość wreszcie wygląda jasno – ale dopiero teraz zaczynają się koszty: profilaktyka, kolejne szczepienia, odrobaczenia, chipy, w przyszłości kastracja. Wszystko to, by już nigdy nie musiały drżeć ze strachu w tekturowym pudełku pod cudzym domem. 💛 Pomóż nam otoczyć Szarlotkę i Keksa troską, której dotąd im brakowało. Każda wpłata to kawałek bezpieczeństwa i zdrowia, który im ofiarujesz.
Dzięki temu, że Szarlotka i Keks przebywają w domu tymczasowym, mają zapewniony stały kontakt z człowiekiem. To ogromnie ważne w ich wieku – właśnie teraz kształtuje się ich charakter i relacja z ludźmi. Dzięki codziennej obecności opiekunki wyrosną na doskonale zsocjalizowane, proludzkie koty, które z ufnością będą witać każdego człowieka 🐾

Już teraz zaczynamy rozglądać się za odpowiedzialnymi domami dla tej dwójki – to idealny moment na adopcję. Maluchy jedzą samodzielnie, korzystają z kuwety i wkrótce czeka je drugie szczepienie. Im szybciej trafią do docelowych domów, tym łagodniej przejdą rozłąkę z domem tymczasowym i tym łatwiej odnajdą się w nowym miejscu.

Warunkiem adopcji jest towarzystwo innego kota 🐱 – Szarlotka i Keks to jeszcze dzieciaki, pełne energii, które potrzebują kociego kompana do wspólnych zabaw i psot. Dlatego najchętniej oddamy je w dwupaku lub do domu, w którym czeka już przyjazny rezydent.

Jeśli myślicie o powiększeniu swojej kociej rodziny o urocze, wesołe kocięta – serdecznie zachęcamy do wypełnienia ankiety przedadopcyjnej. Po jej otrzymaniu skontaktujemy się z Wami ❤️
👉 przytulkota.pl/ankieta-przedadopcyjna
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!