Stowarzyszenie Koty Prezesowej
Morze w jego imieniu nie jest już burzą. Stało się teraz ciszą po bitwie, w której Posejdon – maleńki, szary koci okruch – wciąż trwa, choć jego ciało jest jak z papieru.
Ostatnie badania pokazują, że krew w nim walczy o życie – zbyt mało czerwonych krwinek, za dużo białych. To znak bitwy, którą toczy organizm: gorączkowej obrony, cichego zrywu przeciw niewidzialnemu wrogowi. Każdy mililitr krwi staje się świadectwem odwagi, każdy oddech – jak powiew wiatru w żaglach tonącego statku.
A jednak jest w nim coś z żeglarza.
Kiedy patrzymy na niego, jak leży w kocyku po kolejnej iniekcji, z oczami półprzymkniętymi, ale czuwającymi – przypomina nam, że nawet najmniejsze stworzenie może mieć duszę wielką jak ocean.
W jego płucach mniej płynu, w sercu – wola życia. Codziennie walczy: o ciepło, o tlen, o światło w oczach człowieka, który się nie odwraca.
Nie wiemy, jak długo potrwa ta podróż. Ale póki Posejdon oddycha, nie wolno nam zejść z pokładu.



W Mosznie, tej małej wsi pod Brwinowem, z ziemi zaczęły wychodzić duchy.



