W piątek wieczorem po powrocie z pracy, zauważyłam sporo wymiotów. Niestety nie udało mi się ustalić który z kotów wymiotował.
W porze kolacji, jedyną która ledwo ruszyła swoją porcję była Nala. Można było więc założyć, że to ona wymiotowała i dlatego kiepsko zjadła. Dostała suplement na nudności okalający przewód pokarmowy, a dalsze kroki podejmiemy rano, jeśli nie będzie żadnej poprawy - szukamy otwartej lecznicy i jedziemy.
Przed pójściem spać zauważyłam na pościeli czarne plamy. Zweryfikowałam zapach - śmierdzi smoła. Milion myśli w głowie, skąd na pościeli wzięła się smoła. Zaczęłam szukać przyczyny w domu, niczego nie znalazłam. Kolejna myśl - zastałam otwarte drzwi do piwnicy po powrocie z pracy. Zeszłam więc na dół i znowu szukanie. W końcu w jednym z pomieszczeń w rogu znalazłam niewielką plamkę smoły. Najprawdopodobniej wyciekła przez maleńką dziurkę pomiędzy piętrami gdzie idzie instalacja, która pomimo tego, że była zalepiana, przepuściła przez mikro otwór smołę, kiedy ta zagrzała się w momencie przepływu gorącej wody przez rury.
Zaczęłam oglądać koty jeden po drugim. Nala spód łapki miała ubrudzony smołą. Zaczęłam dogłębniej ją oglądać, zajrzałam do pyska. Zęby i język brudny od smoły. Zapewne próbowała umyć sobie łapę. Oczyściłam dziewczynie paputa oraz zęby. Podałam jeszcze żel detoksykacyjny i doglądałam jej w nocy. Pomijając słaby apetyt nic strasznego na szczęście się nie działo. W razie niepokojących objawów, trzeba by było jechać do kliniki całodobowej.
Rano udaliśmy się do czynnej lecznicy, gdzie Nala została wstępnie zbadana. Dostała żel na żołądek, antybiotyk oraz jednorazowo lek przeciwbólowy. Z zaleceniami i lekami wróciliśmy do domu, po powrocie zjadła 3/4 saszetki i wydawało się, że poczuła się lepiej.
Kolejne dni jedzenie bez szału, coś tam skubie, ale nie jest to jej standardowe jedzenie, więc znowu jedziemy do lecznicy. Zrobiliśmy badania krwi, nic strasznego się nie dzieje. Jest odrobinę odwodniona, ale lekarz uspokaja, że to nic strasznego, dostała odrobinę kroplówki podskórnie i wróciliśmy do domu.
Znowu ta sama sytuacja, znowu zjadła więcej po powrocie z lecznicy, później bez zmian, tak jak poprzednim razem kiepsko z jedzeniem, widać że gardło musi być obolałe, bo dziwnie przełyka. Następnego dnia jedziemy do kolejnej lecznicy na usg. Wykryto pogrubioną ścianę żołądka, węzeł chłonny zagardłowy powiększony. Zmieniono leki typowe pod problemy z żołądkiem, oraz kroplówkę do nawadniania jej po odrobince w przypadku słabego apetytu, żeby nie doszło do odwodnienia oraz zalecenie dokarmiania.
W tym momencie dziewczyna dostaje masę leków, próbuję to wszystko ogarnąć pomiędzy pracą i zwyczajnie padam na pysk. Czeka nas jeszcze wizyta i pełne usg jamy brzusznej, tym razem już w zaufanej lecznicy w Rzeszowie. Bardzo prosimy o wsparcie, jestem totalnie wykończona, na ten moment wydałam już ponad 500 zł, zaliczyłam 3 lecznice i to jeszcze nie koniec.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
L....
Duuuużo zdrówka dziewczynki 😘😘😘