Ich nie kocha nikt. Porzucone, zapomniane, bezradne wobec zła, które je spotkało. Zmarznięte, głodne, wyczerpane tułaczką. Najczęściej chore. Trafiają do nas. Do Mruczarni.
Tu czekają na adopcję. Czasem trwa to latami. Są to koty oswojone i łaknące naszej uwagi, ale także koty półdzikie, których stan nie pozwala na wypuszczenie.
W Mruczarni jesteśmy świadkami wielu szczęśliwych zakończeń. Łzy same płyną, gdy schorowany kociak znajduje dom. Gdy sponiewierane i wzgardzone przez Boga i ludzi zwierzątko trafia do kochającej rodziny… Gdy ciężkie rany w końcu się goją, a kot zalękniony i wycofany daje się pogłaskać i mruczy przez parę sekund…
W Mruczarni mamy pięć dużych pokoi, w których koty mogą biegać do woli, turlać się z innymi futrzakami lub zaszyć pod fotelem, czy za kanapą i oddawać rozmyślaniom.
Lokatorzy w pokojach podzieleni są „charakterologicznie”. Spokojne, powolne i starsze kotełki – przebywają w sanatorium, natomiast młode i skore do figli – w którymś z pozostałych pomieszczeń. Jeden pokój przeznaczony jest dla nosicieli wirusa FIV, kolejny zwany Dzikuskowem — dla naszych najbardziej przerażonych podopiecznych.
Jeden pokój zajmuje kwarantanna - pomieszczenia z klatkami, w których przez dwa tygodnie muszą mieszkać koty nowo przybyłe do fundacji. Doglądamy ich stanu, leczymy i gdy upewnimy się, że są zdrowe - dołączamy do pozostałych mruczków.
Przy Mruczarni znajdują się pomieszczenia gabinetu weterynaryjnego: szpital i sala operacyjna. Leczymy i operujemy w nim fundacyjne koty oraz koty wolno żyjące. Pomieszkują tu koty wolno żyjące po kastracji, które zostały u nas na leczeniu, a także fundacyjne kociaki, które są osłabione, wymagają uważnej obserwacji, kroplówek i innych zabiegów weterynaryjnych.
Cóż jeszcze mamy? Kuchnię, pralki, lodówkę, małą aptekę w korytarzu, prowizoryczną łazienkę, magazynek… Wszystko to, co jest niezbędne, by zachować czystość, przechowywać karmę, żwirek, kocyki, posłanka…
Wszystko, co mamy — mamy dzięki naszym wspaniałym Darczyńcom. Wszystko, co mamy otrzymaliśmy od Was, od naszych Przyjaciół i Sympatyków Fundacji.
Pomieszczenia Mruczarni są wynajmowane i co miesiąc płacimy czynsz, który systematycznie wzrasta. Z końcem stycznia przenieśliśmy kwarantannę do Mruczarni, by zwolnić i zdać jedno wynajmowane pomieszczenie. Gdy już ucieszyliśmy się z zaoszczędzonych kilkuset złotych, otrzymaliśmy informację o podwyżce, na którą nie mamy żadnego wpływu. Chociaż realnie zmniejszyliśmy powierzchnię - opłaty nie uległy zmianie.
Jakiś czas temu kupiliśmy własną nieruchomość w Słowiku, lecz zanim przeniesiemy tam Mruczarnię - musimy wyremontować dom i przystosować go dla naszych podopiecznych. Dopóki nasz lokal nie będzie zdatny do użytku, nie możemy zostać bez dachu nad głową. 🥺
Wiemy, że prosimy Was o wiele, lecz tylko dzięki Wam Mruczarnia może istnieć. Tylko dzięki Wam podopieczni fundacji mają dach nad głową, ciepły kąt, opiekę lekarską i pełną miseczkę.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Michał Stegienko
Dacie radę jak zawsze! Pozdrowienia dla wszystkich mruczków szczególnie od Arisa i Trafika
Karol N
Mała cegiełka od Żwirka i Muchomorka ☺️