Był mróz. Taki, co przenika do kości, co trzaska szyby i zastyga w oczach.
Dzwonił człowiek z bloków:
– Kot jest… W krzakach leży… Wyrzucony z klatki. Chyba chory. Chyba nie ma już sił.
Pojechałyśmy.
Nie powiedział nic. Tylko patrzył. Taki rudy, brudny, pokurczony, głodny.
Wzięłyśmy go — jak bierze się garść śniegu, co topnieje zbyt szybko.
Zęby miał popsute. Uszy jak odcięte mrozem albo złością.
Katar. FIV+.
Nazwano go „wolno żyjącym”.
A przecież on tylko chciał… żyć.
Został z nami.
Fifuś. Cichy jak ściana, na której przysiadają wróble. Nie lubi, gdy ktoś dotyka mu uszu – wtedy odwraca wzrok, jakby przypominał sobie coś, o czym wolałby zapomnieć.
Ale poza tym – najczulszy z kocich serc.
Dziś – znów walczy.
Nie je.
W badaniach – anemia, początki zmian w nerkach, podejrzenie alergii.
A my?
Prosimy.
O kilka złotych. O gest.
O to, by ten rudy cień – który kiedyś spał pod krzakiem – mógł jeszcze poleżeć na słońcu.
Nie w bólu. Nie w samotności.
Bo bieda nie hałasuje. Tylko patrzy.
I czeka.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!